Nie zliczę nawet ilu gwiazdom się wypłakałam
Przy ilu księżycach pękło mi serce
Gdy spędzałam kolejną noc
Bez Twoich ramion owiniętych wokół mnie
Mierzyłeś wzrokiem Tomka, który nieruchomo siedział na huśtawce obok ciebie, miał twarz ukrytą w dłoniach i milczał od dłuższej chwili łapiąc nerwowo powietrze. Zerknąłeś powoli na telefon, który wskazywał godzinę trzecią w nocy, twojej uwadze nie umknęło kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od szatynki. Byłeś na nią już trochę mniej zły, po za tym martwiła się o ciebie i to było w pewien sposób urocze. Wystukałeś krótkiego sms-a do Julki, że jesteś z Tomkiem i że jutro porozmawiacie. Spojrzałeś pod nogi, widząc kończą się już chyba piątą butelkę wina, zastanawiałeś się czy nie powinieneś skoczyć po jeszcze jedną, gdyż stan twojego przyjaciela był wciąż niepokojący.
- Od dwóch godzin mi ciśniesz. Nie znudziło ci się jeszcze? - spytał z wyrzutem
- Nie. - zaprzeczyłeś, a on tylko przewrócił oczami. - Dobra a tak na serio, to co powiedziałeś Dominice?
- Nic, tylko tyle, że jestem zaskoczony i muszę pomyśleć. - wyprostował się i spojrzał na ciebie.
- A myślisz, że ja mam czas biegać i szukać gumek, jak u mnie jest dziewczyna na chacie? - uniósł do góry brew.
- No to już nie będziesz musiał szukać przez 9 miesięcy. - zaśmiałeś się szyderczo.
- Możesz być choć chwilę poważny? - spytał zerkając na ciebie. - Ja nie wiem co mam robić? Ja się nie nadaje na ojca...
- Pojebało cię?! - krzyknął - Oczywiście, że nie. Kocham ją, tylko nie wiem czy ja będę umiał być tatą... No spójrz na mnie... - wskazał kciukami na siebie.
- Masz racje, jesteś taki niedojebany i dzieciakowaty. - mruknąłeś - Dominika będzie miała w domu dwoje dzieci. A tak serio, to chyba przychodzi samo. Mi się wydaje, że ważne byś ich kochał, reszta jakoś się ułoży.
- Tak myślisz? - spytał z nadzieją
- Mam nadzieję stary, że twoje dziecko inteligencje odziedziczy po Domci... - zaśmiałeś się wesoło i poklepałeś go po ramieniu. Miałeś nadzieję, że choć trochę mu pomogłeś. Wiadomość o tym, że będzie tatą, była szokiem również dla ciebie. Nie do końca widziałeś Tomka, w roli ojca i ciężko ci było to sobie wyobrazić, gdyż on sam był takim dużym dzieckiem, ale z drugiej strony nie mogłeś mu o tym powiedzieć. Musiałeś go podnieść na duchu i masz wrażenie, że ci się udało. Odprowadziłeś go wzrokiem, patrząc jak chwiejnym krokiem idzie w stronę domu. Ty też musiałeś już wracać, ale nie miałeś pojęcia co masz powiedzieć Julce. Na pewno musisz jej wysłuchać, jednak masz do niej jeszcze trochę żalu, że nie powiedziała ci prawdy. Przecież tyle razy ci obiecywała, że będzie ci mówiła prawdę, nawet jeśli będzie najgorsza..
- Miś...- szepnęła cicho i odwróciła się w twoja stronę. - Wróciłeś. - pogładziła cię po policzku, a ty utonąłeś w jej zaspanych oczach. - Przepraszam.... Ten wypadek...
- Jula, ja nie jestem zły, za tą historie z wypadkiem, bo to nie twoja wina. Jestem zły, bo znowu mnie okłamałaś. Chce być z tobą, ale żeby to wszystko się udało, musimy być ze sobą szczerzy. - gładziłeś dłonią kosmyki jej włosów. - Jasne?
- Obiecuję! Już nigdy więcej kłamstw. - uśmiechnęła się do ciebie perliście. Czułeś się już o wiele lepiej, mając za sobą te wasze spory. Nienawidziłeś się z nią kłócić. to było dla ciebie najgorsze uczucie na świecie. Na samą myśl cierpienia jakie wyrządzaliście sobie przez te wszystkie kłamstwa, aż cię ściskało w środku. Odetchnąłeś z ulgą,gdy mieliście za sobą kłótnie. Jednak nurtowała cię jeszcze jedna rzecz.
- Chciałbym jeszcze coś wiedzieć. Gdy wtedy nie chciałaś ze mną rozmawiać... To przez niego? - spytałeś, ta myśl nie dawała ci spokoju. Szatynka podniosła się na łóżku i oparła o ścianę, zatapiając swój wzrok gdzieś za oknem.
- Powiedział, że jeśli do ciebie wrócę zrobi ci krzywdę. Nie wiedziałam co mam robić, znałam jego możliwości... Nie chciałam, by coś ci się stało. To niestety nie pomogło... A prawie cię straciłam. - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
- Ejj - chwyciłeś ją za podbródek, po to by spojrzała ci w oczy. - Nigdy mnie nie stracisz. Niezależnie od tego, co się wydarzy zawsze będę cię kochał jak wariat. - uśmiechnąłeś się do niej i delikatnie musnąłeś usta.
- Ja ciebie też. - zmierzwiła ci włosy. - O co chodziło z Tomkiem? - spytała zmieniając temat.
- To jest bardzo ciekawa historia. Wyobraź sobie, że nasz Tomuś jest taką sierotą życiową, że zmajstrował bobasa. - parsknąłeś śmiechem. Nie mogłeś się powstrzymać. Wizja Fornala jako ojca, była dla ciebie czymś nierealnym.
- Co?! - twoja dziewczyna krzyknęła i zakryła dłonią buzię, nie wierząc w to co słyszy. - Ale jak?
- Nie wiesz jak? - zaśmiałeś się cicho, a ona przewróciła oczami. - Trochę miał mętlik w głowie, ale pogadaliśmy, a potem nakradł kwiatków i pobiegł do Dominiki.
- Nie widzę go jako ojca. - pokręciła głową.
- On sam siebie też nie widzi. Ale ważne, że będą szczęśliwi. - wymruczałeś zatapiając twarz w jej pachnących owocami włosach.
- Mam rozumieć, że masz w brzuchu małego Michasia? - spytałeś, gładząc dłonią jej smukły brzuch. Szatynka parsknęła śmiechem.
- Nie głupolu, po prostu jestem ciekawa. - zaśmiała się. Zastanowiłeś się przez chwilę.
- To kiedyś sobie zrobimy. - stwierdziła zanurzając dłonie pod twoją koszulkę. Czułeś jak jej rozgrzane palce zwiedzają twoje ciało. Uśmiechnąłeś się pod nosem i szybko ruchem pozbyłeś się jej koszulki, która była jej jedyny okryciem. Julia opadła na materac, cicho przy tym chichocząc. Podziwiałeś jej nagie ciało oświetlane czerwienią wschodzącego słońca. Była tak cholernie piękna, czasami naprawdę nie wierzyłeś w swoje szczęście. Nie wierzyłeś, że tak wspaniała kobieta może być przy tobie. Patrzyłeś w jej śliczne migoczące oczy, wiedziałeś, że chcesz w nie patrzeć do końca życia. Scałowywałeś smak jej ciała, splatając wasze dłonie.
- Kocham cię. - twój szept odbił się od jej ust, w których utonąłeś. Ich słodycz nigdy ci się nie znudzi, poczułeś jak szatynka obraca cię na plecy i ląduje na tobie. Widziałeś jej zawadiacki uśmiech a twarzy.
Czułeś jak przechodził cię dreszcz, gdy wytaczała wilgotne szlaki swoimi ustami na twojej klatce piersiowej. Nie wytrzymałeś już dłużej i postanowiłeś złączyć wasze ciała, doprowadzając was do jeszcze większej ekstazy. Przejąłeś ponownie kontrole, patrząc z satysfakcją, jak twoja ukochana wygina swoje ciało z rozkoszy, a z jej ust wydobywa się się twoje imię. Uwielbiałeś gdy je wypowiadała w momencie waszego uniesienia. Wiedziałeś, że spełniasz jej oczekiwania i doprowadzasz ją do niesamowitej błogości. Kochałeś się upajać jej smukłym ciałem i uczuciem jakie sobie przekazywaliście w każdym dotyku. Niczym w miłosnym transie zwiedzałeś dłońmi po raz kolejny granice jej ciała, uderzając przy tym jeszcze szybciej o jej biodra, doprowadzając was do granic wytrzymałości. Mogłeś się z nią kłócić, nawet częściej, jeśli mielibyście się w ten sposób godzić. Kochałeś patrzeć jak traci przez ciebie zmysły, oddając ci w całości, a kilka chwil później opada obok ciebie spełniona z błogim uśmiechem na twarzy. Była wtedy twoją Julią, taką, którą tylko ty mogłeś oglądać.
Tymczasem zostawiam Was z nimi.
POZDRAWIAM!!!