wtorek, 15 października 2019

Dwadzieścia pięć




"Mam nadzieję, że karma uderzy cię w twarz, 
zanim ja to zrobię. "




Naciągnęłaś na głowę kaptur bordowej bluzy i omiotłaś przelotnym wzrokiem otoczenie, oczekując aż w oczy rzuci ci się coś charakterystycznego, co mogło należeć do niego. Nie pomyliłaś się. Byłaś przekonana, że go tutaj znajdziesz. Na jednej z ławek spoczywał starszy mężczyzna, na które widok oblewały cię zimne dreszcze, a serce wybijało znacznie szybszy rytm i to nie z powodu radości na jego obecność, a strachu jaki niejednokrotnie cię paraliżował na myśl o nim, lecz nie tym razem. Teraz miało być inaczej. Potarłaś zziębnięte dłonie, mając w głowie słowa Fornala, które rozbrzmiewały w niej jak mantra. „Tylko nie wpakuj się w żadne kłopoty. Michał by mi tego nie wybaczył.”, ale ty nie potrafiłaś siedzieć bezczynnie i wpatrywać się w maszynę czuwającą nad życiem twojego ukochanego. Musiałaś wyrównać porachunki, choć może stawienie się w  radomskim parku w samotności tak późną porą było niebezpieczeństwem. Nienawiść jaką pałałaś do tego człowieka przysłaniała ci trzeźwe myślenie. Gardziłaś nim. Pragnęłaś by zapłacił za wszelkie krzywdy jakie ci wyrządził, a ta ostatnia była przekroczeniem twojej granicy wytrzymałości. Miarka się przebrała, a on musiał zdać sobie z tego sprawę.
-Nie miałeś prawa go tknąć?! Słyszysz, kurwa?! Nie miałeś!-przystanęłaś naprzeciw mężczyzny, przeszywając go przesiąkniętym zawiścią wzrokiem.
Kopnęłaś w szklaną, ciemną butelkę wypełnioną zapewne do niedawna chmielowym trunkiem, aby dać ujście emocjom jakie zawładnęły twoim drobnym ciałem, które sprawiało wrażenie niewinnego. Zacisnęłaś dłonie w pięści, wbijając długie paznokcie we własną skórę, co częściowo sprowadzało na ciebie ukojenie. Spoczywający przed tobą osobnik zadarł głowę ku górze i prychnął pod nosem na twoje słowa, aby po chwili roześmiać się w szydzący sposób i poderwać z ławki.
-Żartujesz sobie ze mnie?! Myślałaś, że tak to się skończy nędzna kurewko?!-zbliżył się do ciebie niebezpiecznie i spojrzał głęboko w oczy.
-Nie jestem ci nic winna, więc do cholery wypierdalaj z mojego życia i ani się waż zbliżać do najbliższych mi osób! Jesteś kurwa nienormalny!
-Jakaś jebana dziwka nie będzie mi dyktować co mam robić.
-Załatwię cię tak, że się nie pozbierasz.-wypowiedziałaś pewnie, spoglądając na niego z wyższością.
-Nie zrobisz tego.-odparł ostro, przybierając na twarz cwany, przebiegły uśmiech i oplótł twój nadgarstek swoimi palcami.- Mnie nie da się załatwić, złotko.
-Zniszczę cię tak jak ty zniszczyłeś jego zdrowie.-wysyczałaś przez zaciśnięte zęby, wyrywając się z jego uścisku.
Okręciłaś się na pięcie i ruszyłaś w kierunku wyjścia z parku. Przymknęłaś powieki, pragnąc powstrzymać cisnące ci się do oczu łzy. Nie mogłaś okazać teraz słabości. Musiałaś być silna i zniszczyć tego gnoja raz na zawsze, aby nie mógł zagrozić już tobie ani jemu. Nie mógł odebrać ci jedynej rzeczy jaka trzymała cię na tym świecie. Nie pozwolisz mu odebrać ci Michała, który zmienił twoje życie i przerwał piekło jakie dotknęło cię wystarczająco głęboko. Zatrzasnęłaś za sobą drzwi czarnej Toyoty i spojrzałaś przelotnie na twarz bruneta, zapinając pas bezpieczeństwa.
-I jak?- skierował pytanie w twoją stronę libero.
-Sprawiał wrażenie pewnego siebie, ale wewnątrz pewnie trochę się przestraszył.-odparłaś, wzdychając głośno.- Jedźmy już stąd.
-Jasne.-skinął głową libero.- Herbata u mnie? Nie puszczę cię po takich przeżyciach samej do domu. –mruknął, włączając się do ruchu drogowego.
Skinęłaś głową, przystając na jego propozycję i wlepiłaś wzrok w obraz migoczący za szybą. Czy ty naprawdę tak bardzo zawiniłaś? Zasłużyłaś sobie na całe to cierpienie swoim zachowaniem, czynami? Łaknęłaś jedynie, aby twój kochany braciszek odzyskał w pełni zdrowie i by chwilę kryzysu w jego niedługim życiu zostały na dobre zażegnane. Przecież nie było w tym nic złego, że poświęcałaś się dla swojej rodziny. Dlaczego ten cholerny facet tego nie rozumiał? Dlaczego cię nękał i nie pozawalał o sobie zapomnieć? Czułaś się tak cholernie bezsilna wobec wszystkiego co cię spotykało. Chciałaś tylko normalnie żyć, ułożyć sobie życie z Michałem i wreszcie odetchnąć pełną piersią, spojrzeć na otaczający cię świat przez kolorowe barwy. Tymczasem malował się on w czarno-białych barwach, a ty za nic w świecie nie potrafiłaś ich nakryć żywszą, tętniącą energią barwą.
-Dziękuję ci, że ze mną tam pojechałeś. Gdyby Tomek się dowiedział to…-pokręciłaś głową, odganiając od ciebie scenariusz wściekłego widoku Fornala.
-Daj spokój.-potarł cię po ramieniu Kacper.- Drobnostka. Byłem ci coś winny za tamto.-upił łyk parującego naparu ze swojego kubka, zasiadając naprzeciw ciebie.
Posłałaś mu blady uśmiech i zagłębiłaś się w luźną rozmowę, która pozwoliła ci choć odrobinę zapomnieć o podłączonym do sprzętu medycznego brunecie, o byłym, toksycznym partnerze oraz całej tej szopce jaką było twoje życie. Wasilewski, gdy się go lepiej poznało był całkiem dobrym chłopakiem, przy którego towarzystwie nie dało się nie zaśmiać. Dbał o stężenie humoru w swoim towarzystwie nie mniej jak o perfekcyjne przyjęcie podczas meczu. Naprawdę miło spędzało ci się czas w jego obecności, ale postanowiłaś się już zbierać, aby w pełni odpocząć przed kolejnym dniem jaki zamierzałaś spędzić w szpitalu.



"Pomimo zmęczenia nie śpimy


Pomimo bólu nie płaczemy
Pomimo pytań nie pytamy
Pomimo tego że żyjemy to tylko istniejemy"



***


Przyjmujący przystanął obok ciebie i powędrował za twoim wzrokiem, który utkwiony był w sylwetce pogrążonego we śnie siatkarza okrytego śnieżnobiałą kołdra. Westchnął głośno i przyciągnął cię lekko do siebie, pocierając pokrzepiająco twoje ramie. Podziękowałaś mu za ten gest nikłym uśmiechem i przymknęłaś powieki, wspierając swoje czoło o jego ramie. Potrzebowałaś chwili odpoczynku od widoku Michała, bo zbyt długie wpatrywanie się w niego wpędzało cię w poczucie winy. Choć nie miałaś prawa go mieć, bowiem nie przewidziałaś, że twój były partner posunie się do spowodowania takiej tragedii. Zdawał sobie sprawę, że atakujący jest dla ciebie niczym tlen i miał czelność to wykorzystać. Uderzył w twój czuły punkt, sprawiając, że roztrzaskałaś się psychicznie na kawałeczki niczym upuszczony na podłogę kubek, lecz pośpiesznie zebrałaś się z podłoża i powoli odzyskiwałaś siły. Przecież musiałaś być dzielna i przekazywać swoją energię Filipowi, aby pewnego dnia poderwał się z tego cholernego łóżka i opuścił to przeklęte miejsce.
-Jesteś jakaś nieobecna.-stwierdził towarzyszący ci chłopak.
-Może i tak.-mruknęłaś pod nosem, lokując spojrzenie ponownie w postaci ukochanego.-Mam plan. Dzisiaj zawalczę o przyszłość moją i Miśka. Jestem mu to winna po tym wszystkim.
-O czym ty mówisz?-  Tomek popatrzył na ciebie skonsternowany.
-Pojedziesz dziś ze mną na policję. Wszystko ci opowiem po drodze.
Tytus skinął jedynie głową na twoje słowa i odprowadził cię wzrokiem, gdy po zgodzie lekarki prowadzącej Michała wtargnęłaś do Sali. Nakryłaś jego bladą dłoń swoją i splotłaś wasze palce ze sobą, podziwiając jak idealnie się ze sobą łączą. Brakowało ci waszych wspólnych spacerów po mieście. Szczególnie w pamięci zapadł ci moment, kiedy siatkarz zaciągnął cię do jego ulubionej lodziarni, aby uchronić was przed deszczem. To był jeden z tych świetlistych dni jakie przeżyliście razem. Mimowolnie kąciki twoich ust zawędrowały na wyżyny, a spojrzenie ciemnych tęczówek omiotło jego twarz. Tak przystojną i niewinną zarazem. Dłonią pogładziłaś jego policzek, czując pod opuszkami palców miękkość jego skóry.
-Wykaraskasz się z tego. Wierzę w to.-powiedziałaś pewnie. –Chłopaki za tobą tęsknią. Dotąd nie miałam pojęcia, że masz z nimi aż tak dobry kontakt.-westchnęłaś głośno.- Liczą na ciebie, na to, że wreszcie utrzecie nosa innym drużynom i ja jestem przekonana, że to zrobicie jak tylko wrócisz, bo to zrobisz, kotku. Nie poddasz się. Podniesiesz i rozegrasz dobry sezon, a może nawet swój najlepszy. Kto wie.
Czułaś, że gdzieś tam w głębi cię słyszy, że twoja słowa nie idą na marne, że dotykają go i motywują. Zawsze lubił, gdy ktoś go podjudzał, zadzierał z nim, aby później udowodnić mu, że potrafi. Uwielbiał pokazywać, że góruję. Sama niejednokrotnie byłaś tą osobą, która tego doświadczyła podczas waszych kłótni czy życia codziennego. Tęskniłaś za jego cwaniactwem, za drwinami z twojego przeżywania drobnostek, za żartami jakie czynił sobie z Tomka czy innych bliskich osób. Brakowało ci go i teraz żałowałaś, że zabrałaś wam czas, który mogliście spędzić razem. Musnęłaś przelotnie jego policzek i wyszłaś z pomieszczenia, posyłając wymowne spojrzenie Fornalowi. Po drodze na komisariat przeanalizowałaś z nim swoje zamiary, wszelkie działania jakie podjęłaś lub zamierzałaś podjąć i wywracałaś oczami na jego pretensje, które skierował w twoją stronę choćby za nie uprzedzenie go o spotkaniu się z twoim byłym mężem. Podziękowałaś mu nikłym uśmiechem, gdy przytrzymał ci drzwi wejściowe do sporych rozmiarów budynku i skierowałaś się w stronę czegoś rodzaju rejestracji.
-Słucham. W czym mogę pomóc?-zwróciła się do ciebie dość wysoka blondynka.
-Dzień dobry. Ja chciałam zgłosić umyślne spowodowanie wypadku samochodowego…

 ______________________


Hej:)  znowu nam się udało, raczej Fornalove być punktualnie.  🙂 Rozdział wyszedł jej naprawdę znakomicie. 💓 W dalszym ciągu mogliście poznać trochę Julkę,  i poczytać jej perspektywę 🙂

Jak skończą się jej pomysły, niebawem się przekonacie 🙂
 POZDRAWIAM!!!
Paulka

Hejka! ^^
Uhh, zdążyłam :D Przyjemnie mi się pisało ten rozdział , choć jednym z łatwych on nie jest ;) Julka przekonała się do Kacpra i w pełni jak widać mu wybaczyła wcześniejsze zachowania, a Tomek ją wspiera na komisariacie. Co wykombinowała? Czy to jej nie zaszkodzi? Zobaczymy! Ogólnie podoba mi się to wyżej co udało mi się napisać, ale czekam na Wasze opinię ;3  Niech ten rozdział będzie deserem po srebrze chłopaków i tym pięknym sezonie reprezentacyjnym dla nas <3 Całuję i do zobaczenia za jakiś tydzień ;*




wtorek, 8 października 2019

Dwadzieścia cztery



"Przyjaźń poznaje się po tym, że nic nie może jej zawieść,
 a prawdziwą miłość po tym, że nic nie może jej zniszczyć. "



Byłeś zaskoczony jej przybyciem i nie miałeś pojęcia jakim cudem Julka się o wszystkim dowiedziała. Odwróciłeś się za siebie i spojrzałeś na samochód stacji telewizyjnej, no tak pewnie wszyscy muszą już o tym mówić... Patrzyłeś na przerażoną twarz szatynki, która  przyglądała się tobie wyczekująco. Jej ciemne oczy były przeraźliwie smutne,  popatrzyłeś na nią i  cicho westchnąłeś. Jak miałeś jej powiedzieć o Michale? Była zmartwiona, i mogłeś przysiąc, że teraz w duchu modli się byś powiedział jej coś dobrego, byś zapewnił, że nic mu nie jest, jednak nie mogłeś...
- Co z nim? Gdzie on jest? Jak on się czuje? Jak  do tego doszło?  - szereg pytań wydobywał się jej ust, a ty momentalnie pobladłeś widząc strach jaki błąkał się po jej twarzy - Tomek powiedz coś do cholery!
- On... - zacząłeś, układając sobie w głowie  wszystkie informacje  jakie musisz jej powiedzieć - Jest w śpiączce. Jakiś samochód zajechał mu drogę, tamtemu kierowcy nie stało się nic poważnego, za to Misiek.... Nie wiadomo czy z tego wyjdzie.  -  powiedziałeś ledwo słyszalnie. Szatynka pokręciła głową, widziałeś jak z trudem łapie powietrze, próbując pojąć, co przed chwilą jej powiedziałeś.
- Nie.... - szepnęła. - To nie możliwe! Ja muszę go zobaczyć! - próbowała cię minąć i jak najszybciej udać się w stronę szpitala.  Chwyciłeś ją szybko za rękę i pociągnąłeś w swoją stronę, zdając sobie sprawę, kto jeszcze jest w szpitalu.
- Julka zaczekaj. -  zatrzymałeś ją, jednak ona wyrwała ci rękę.
- On może w każdej chwili....  A ty mnie tu zatrzymujesz?!  Ja muszę go zobaczyć, chociaż przez ułamek sekundy... On musi wiedzieć, że jestem blisko niego, że jest najważniejszy.... - mówiła a z jej oczu powoli spływały łzy. 
- Nawet tak nie mów, on z tego wyjdzie, nigdy się nie poddaje. - zapewniłeś ją, chociaż sam cholernie się o niego bałeś. - Wtedy jechał do ciebie... Nie zostawi się samej. -  uśmiechnąłeś się do niej smutno i pogładziłeś jej ramie. Szatynka  zmierzyła cię wzrokiem kiwając głową, przeczesałeś dłonią włosy i westchnąłeś cicho.  - Jest jeszcze coś... Tam jest jego mama i ....Iza.  Jego matka, nic o tobie nie wie i myśli, że oni są wciąż razem.
- To się dowie prawdy. - wzruszyła ramionami - Ja muszę być przy nim,  zobaczyć go chociaż na moment. Reszta nie ma znaczenia.  Życz mi powodzenia. - posłała ci uśmiech, chociaż wiesz, że wcale nie  było jej do śmiechu. Patrzyłeś jak znikała za drzwiami szpitala. Po tym wszystkim, widziałeś jak bardzo go kocha. Musisz przyznać, że czasami nie rozumiałeś jej zachowania, ale Michał był jej priorytetem. Nie wiesz dlaczego go wtedy odpychała, ale na pewno nie przez brak miłości.  Rozmawiając z nią przez tą chwilę, upewniłeś się tylko w tym, że ta kobieta jest wstanie poświęcić wszystko dla twojego przyjaciela.   Masz nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży, że Michał wyjdzie z tego cało, że się pogodzą.... W końcu ona również jest dla niego najważniejsza. Rozmyślając o tym wsiadłeś do samochodu wlepiając wzrok w przestrzeń przed sobą.  Julia miała teraz tylko Miśka, to on był jej oparciem i to dzięki niemu naprawiała stopniowo swoje życie.  Wzajemnie sobie pomagali, a teraz gdy  on walczy o życie, została zupełnie sama. W dodatku jeszcze teraz drży o życie ukochanego mężczyzny. Odwróciłeś głowę  i omiotłeś wzrokiem szpitalny budynek.
- Nie no on by mi nie wybaczył, gdybym ją tutaj zostawił samą. - mruknąłeś do siebie i szybkim krokiem udałeś się ponownie w stronę budynku. Może i powinieneś wrócić do domu i odpocząć, ale nie mogłeś zawieść swojego przyjaciela... Zatrzymałeś się nieopodal wejścia do sali w której leżał atakujący. Matka Michała  gestykulowała nerwowo, natomiast szatynka była niewzruszona. Jak zaczarowana wpatrywała się w pogrążonego w farmakologicznym śnie bruneta. Widziałeś, że  jej drobna twarz coraz bardziej bladła.
- Co ty do mnie mówisz?! Jaka dziewczyna Michała?!  To chyba ty nią jesteś? - starsza kobieta zwróciła się w stronę prezenterki. Izabela zmierzyła wzrokiem milczącą Julię.
- Tak naprawdę rozstaliśmy się jakiś czas temu. - stwierdziła brunetka - Michał ją naprawdę pokochał. - dodała z wyczuwalnym smutkiem. Byłeś zaskoczony postawą Izy. Nie wiesz, czy nie chciała  robić scen w szpitalu, czy ten wypadek naprawdę w niej coś zmienił, jednak matka Michała zdawała się tego nie słuchać.
- Zniszczyłaś związek mojego syna i jeszcze śmiesz się tutaj pokazywać?! Spójrz na siebie, marnujesz mu życie! - Julka  popatrzyła na kobietę ze łzami w oczach i  odwróciła wzrok w stronę Michała, gładząc delikatnie szybę.
- Ma pani racje. - stwierdziła przełykając swoje słone łzy - Nie zasługuję, by tu być. -  szybko odwróciła się od szyby niemal na ciebie wpadając. Objąłeś ją ramionami nie pozwalając jej odejść.  Pokręciłeś zdumiony głową słysząc słowa pani Filip i spojrzałeś na nią ostrym wzrokiem.
- Znam Michała, niemal tak dobrze jak swojego brata. Jeśli mógłby wybrać, kto z nas tu obecnych ma być teraz przy nim, wybrałby Julkę i tylko ją. - powiedziałeś chłodno. - Chodź. - zwróciłeś się do szatynki i pociągnąłeś ją  za sobą udając się w stronę szpitalnego  bufetu. Posadziłeś dziewczynę na ławce i przyniosłeś jej szklankę wody. Wzięła ją od ciebie drżąca dłonią i upiła łyk - Lepiej?
- On.... Wygląda jakby spał. - patrzyła gdzieś przed siebie, będąc jakby w transie -  Wiesz, lubiłam się budzić  przed nim i patrzeć jak śpi, gładziłam przy tym jego chłodny policzek i mówiłam, że mógłby sobie tak spać wieczność, bo jest wtedy cholemie przystojny.  Jak mu o tym opowiadałam zawsze się ze mnie śmiał. - uśmiechnęła się pod nosem - Teraz tak bardzo chciałabym, by się obudził i znowu ze mnie żartował... Widziałeś te wszystkie kable? Powiedz, że zaraz się obudzi, że będzie jeszcze sobie z nas drwił, że się tak tym przejmujemy. Dlaczego ja mu wtedy pozwoliłam odejść?  Może nic by się nie stało? - pociągała nosem, a ty mocno ją przytuliłeś do siebie.
- Tak miało być, to nie twoja wina. - szepnąłeś gładząc ją po plecach.
- Jego mama miała racje, zniszczyłam mu życie.  To nie był zwykły wypadek Tomek... - spuściła głowę, a ty zmarszczyłeś brwi. - Policja też do tego  dojdzie, to jest tylko kwestią czasu.
-  O czym ty mówisz? - spojrzałeś na nią zaniepokojony
- Wiesz dlaczego nie chciałam się pogodzić z Michałem? Dlaczego go wtedy nie wpuściłam do mieszkania, by z nim porozmawiać? - spytała wbijając w ciebie swoje ciemne tęczówki, które teraz lśniły od łez. -  Gdybym mu na to pozwoliła,, nie mogłabym już od niego odejść. Wiem, że nie byłby w stanie mnie zdradzić.... Jednak nie miałam wtedy wyjścia... - zaczęła obracać nerwowo szklankę w dłoni - Chciałam  chronić Miśka. On  mi groził, powiedział że już więcej nie zobaczę swojego ukochanego, nie mogłam pozwolić na to aby coś zrobił Miśkowi.... Ale to nic nie dało...- otarła dłonią spadającą po policzku łzę - Nie wiem co mam już robić.- nie miałeś pojęcia co masz jej powiedzieć i jak ją pocieszyć. Sam miałeś mętlik w głowie i nie potrafiłeś nic sensownego wymyślić. - Nigdy nie powinniśmy się spotkać.
- Mylisz się. Michał z tego wyjdzie i jeszcze nie raz powie ci, że  dałaś mu coś cennego. Pokazałaś mu co to znaczy kochać, dzięki tobie poznał smak miłości i jest naprawdę szczęśliwy. Gdyby nie ty, nie miałby by tego. - uśmiechnąłeś się do niej pokrzepiająco - Jesteś mądrą i dobrą kobietą, która dla Michała jest sensem życia. Znam go doskonale, nigdy nie widziałem by kogoś tak kochał, dlatego możesz zawsze na mnie liczyć. - położyłeś rękę na jej chłodnej dłoni - Coś wymyślimy.
- Dziękuję ci Tomek. - przytuliła cię w podzięce. - Jesteś najlepszym przyjacielem. A on mi zapłaci, nie odpuszczę mu Michała. Nie mogę się już bać. - podniosła się  raptownie z miejsca.
- Co chcesz zrobić? - dopytywałeś troszkę przerażony jej reakcją.
- Zniszczę go, nie wiem jak. Muszę pomyśleć, na pewno już nie będę siedziała cicho. Teraz jednak najważniejszy jest Michaś.  Tak bardzo bym chciała chociaż przez chwilę potrzymać go za rękę i powiedzieć mu, że wciąż go kocham. - wyjrzała na korytarz. i spojrzała w stronę wejścia do sali twojego przyjaciela
- On wie. Powiedział mi to, gdy miał  do ciebie jechać.  - Julka tylko pokiwała głową, a ty obiecałeś sobie, że zrobisz wszystko by mogła się przy nim znaleźć choć na ułamek sekundy. Widziałeś jak bardzo tego potrzebowała. I może to głupie, ale wierzyłeś w to, że gdy Misiek poczuje jej bliskość, to mu jakoś pomoże.  Jakoś zrozumie, że musi dla niej walczyć, że  dzięki tej wielkiej miłości do niej do was wróci. Pewnie gdybyś teraz mu o tym powiedział, zadrwiłby  z ciebie, że jesteś głupim romantykiem. Musisz przyznać, że bardzo byś chciał by tak zrobił, ale na razie pozostało ci jedynie czekanie.

***
"Nie możemy zniweczyć tej wspaniałej miłości. Wróć!
Będę czekała, licząc, że spełni się każdy sen o Tobie."

***


Obudził cię poranny szpitalny ruch, podniosłaś się z  ławki i  poprawiłaś na sobie michałową bluzę, którą niegdyś u  ciebie zostawił.  Zamrugałaś szybko oczami i rozejrzałaś się dookoła. Spędziłaś tu  całą noc, mimo tego, że nie mogłaś podejść bliżej sali w której leżał, nie byłaś w stanie go zostawić. Chciałaś  znajdować się w jednym budynku, chciałaś być bliżej niego.  Nigdy nie zapomnisz jak wczorajszego wieczoru włączyłaś wiadomości i zobaczyłaś   jego roztrzaskany samochód na ekranie. Nie rozumiałaś co się dzieje, głos dziennikarki odbijał się echem w twojej głowie, a nogi ci się uginały...  A jak Tomek powiedział ci, że nie wiadomo czy przeżyje, miałaś wrażenie, że twój świat się kończy...  Wszystko w tobie drżało, nie potrafiłaś się uspokoić, nie wierzyłaś, że to go spotkało. Cały czas wydawało ci się, że to jest tylko koszmar z którego za chwilę się obudzisz, a on będzie spał obok wtulony w twoje włosy. Ale tak się nie stanie...  W głowie miałaś cały czas obraz wszystkich kabli, bez których nie mógłby oddychać. Byłaś przerażona, tym jak niewiele dzieliło go od tego, że mogłabyś już więcej  go nie zobaczyć. Teraz jedynie możesz się modlić o to, by jeszcze kiedyś usłyszeć jego głos, poczuć ciepło dłoni..... A nawet jeśli nie chciałaby cię widzieć, to było bez znaczenia. Mógłby na ciebie już nie patrzeć, ważne by żył... Przetarłaś dłonią twarz i oparłaś się o zimną białą ścianę, wdychając nie przyjemny zapach szpitala. Nienawidziłaś takich miejsc. Szpital zawsze kojarzył ci się z ogromnym cierpieniem... A teraz mogłabyś w nim zamieszkać, byle być niedaleko atakującego. Kochałaś go, był dla ciebie twoim promyczkiem nadziei, twoim wyznacznikiem lepszego życia. On rozpędził wszelki mrok w twoim życiu, a w zamian za to musi się znajdować teraz na krawędzi życia i śmierci. Nie potrafisz sobie tego wybaczyć. Otarłaś szybko łzy z policzka, słysząc jak ktoś idzie w twoją stronę. 
- Cześć. - spojrzałaś na uśmiechniętą twarz Fornala. Uniosłaś do góry brew, jeszcze wczoraj był  w podobnym stanie do twojego. - Prygiel dał nam wolne. -wyjaśnił ci swoją obecność. - Spałaś tutaj?
- Nie potrafiłam go zostawić. -   uśmiechnęłaś się smutno. Tomek pokiwał ze zrozumieniem głową. 
- Chodź ze mną. -wyciągnął do ciebie rękę, by pomóc ci wstać z ławki. - Namówiłem Izkę, by zabrała mamę Michała do domu, obiecując, że teraz ja  z nim posiedzę.  Zabieram cię do niego. 
- Naprawdę? -  niemal rzuciłaś się mu na szyję. - Dziękuję, chodźmy! - powiedziałaś żywiołowo wychodząc na korytarz. Tomasz jedynie się cicho zaśmiał, jednak momentalnie spochmurniał. Popatrzyłaś w tym samym kierunku i zobaczyłaś libero radomskiego klubu siedzącego na krześle przed salą Michała z twarzą ukrytą w dłoniach. 
- Kacper? - Tomek spojrzał na niego zaskoczony. Siatkarz podniósł się z krzesła niczym rażony piorunem. Zmierzył was  przerażonym wzrokiem. 
- To przeze mnie, prawda?  Gdybym wtedy nie zorganizował tego występu, wy byście się nie pokłócili i on by teraz,  był \szczęśliwy, a nie... - spojrzał smutno w stronę Michała. Podeszłaś bliżej niego i położyłaś mu  rękę na ramieniu. 
- To mogło się stać, nawet jeśli byśmy się nie pokłócili. - powiedziałaś, widząc jak bardzo jest mu przykro. 
- Przepraszam cię Julka. Nawet nie wiem co mogę ci powiedzieć... - był wyraźnie skruszony, posłałaś mu ciepły uśmiech. 
- Nie przejmuj się, oboje wiemy, że nie jestem święta.  A ty po prostu martwiłeś się o przyjaciela, nie zrobiłeś  nic złego. - odpowiedziałaś łagodnym tonem. I podeszłaś bliżej szyby dotykając ją opuszkami palców - Teraz  to on jest najważniejszy. - oparłaś się czołem o lodowate szkło.   Tak bardzo chciałaś znaleźć się tuż przy nim. Pogładzić jego twarz, wyszeptać jak bardzo go kochasz i błagać by cię nie opuszczał. Nie miałaś odwagi tu podejść gdy była tutaj jego mama. Nie chciałaś się z nią kłócić, wiesz że dla Michała była kimś ważnym. Wolałaś się  odsunąć na bok. 
- Przykro mi, ale to jest wykluczone. -  usłyszałaś damski głos, natychmiast się odwróciłaś. Zobaczyłaś, dość młodą dziewczynę w białym fartuchu. Jej blond włosy były związane w kucyka, musiałaś przyznać, że była ładna, jednak chyba mało przyjaźnie nastawiona do przyjmującego - Stan pana Michała jeszcze  nie pozwala na odwiedziny.  - pielęgniarka  spojrzała chłodno w stronę Tomka, który trochę zmarkotniał i zerknął   w stronę swojego przyjaciela. Popatrzył ponownie na blondynkę i uśmiechnął się do niej jednym ze swoich najbardziej rozbrajających uśmiechów. 
- Jest pani piękną i młodą kobietą. Na pewno wierzy pani w prawdziwą miłością, taką która wszystko zniesie. - wymieniłaś z Kacprem zaskoczone spojrzenie, nigdy nie widziałaś jeszcze  Fornala w takiej roli. Wciąż świdrował panią pielęgniarkę swoimi szaroniebieskimi tęczówkami. Musisz przyznać, że to chyba zaczynało działać, gdyż dziewczyna opuściła wzrok, lekko zawstydzona. - Tak myślałem. Ta dwójka, darzy się taką miłością, dużo już przeszli. Niech pani ją wpuści do niego, chociaż na chwilę. Jeśli ktoś może  pomóc mu wrócić do zdrowia to tylko Julka i  jego miłości do niej. Jestem pewny, że  mnie zrozumie, prawdziwe uczucie, może dokonywać cudów... - Tomek wpatrywał się z nadzieją  w pielęgniarkę, która nie mogła oderwać od niego wzroki i była lekko zmieszana. 
-  Dobrze,  ale tylko na 15 minut inaczej będę miała  problemy. - powiedziała cicho, wciąż delikatnie się rumieniąc. 
- Dziękuję, jest pani aniołem. - Fornal puścił jej oczko,  blondynka niepewnie się uśmiechnęła i weszła do sąsiedniej sali. 
- Nie wierze.... - mruknął libero - Ty zbajerowałeś totalnie tą biedną dziewczynę. Ty potrafisz robić takie rzeczy? - spytał zdumiony Wasilewski. 
- W końcu na coś się przydały te rady Michała i liczę na to, że kiedyś mi podziękuję za to poświęcenie. - stwierdził wpatrując się w twojego ukochanego. 
- To jest niesamowite, aż żałuje, że mu tego nie nagrałem. Na pewno chciałby zobaczyć, że jednak potrafisz rozmawiać z kobietami. - zaśmiałaś się cicho, widząc zirytowanie Tomka. 
- Dziękuje ci Forni. -  posłałaś mu uśmiech. Otworzyłaś powoli drzwi od sali Michała,  zostawiając chłopaków samych.  Usiadłaś na znajdującym się nieopodal jego łóżka stołku. Mierzyłaś wzrokiem wszystkie kabelki podłączone do jego  ciała.  Miałaś wrażenie, że właśnie pęka ci serce, a myśl, że bez tej całej aparatury już by nie oddychał, potęgowała w tobie jeszcze większy ból. Czułaś, że w oczach ponownie zbierają ci się łzy, wzięłaś głęboki oddech, przecież nie możesz przy nim płakać. 
- Cześć kochanie. - uśmiechnęłaś się w jego stronę i pogładziłaś go po chłodnym policzku.    - Dzięki Tomkowi  chociaż przez chwilę mogę cię dotknąć. Michaś ja....- sama nie wiedziałaś co masz mu powiedzieć, w głowie miałaś pełno istotnych rzeczy, które powinien od ciebie usłyszeć. Popatrzyłaś na jego dłoń i mocno ją chwyciłaś, była ledwo ciepła... - Jesteś sensem mojego istnienia. Tylko dzięki tobie mogę żyć i być szczęśliwą. Wiem, że nie mógłbyś mnie wtedy zdradzić, nie mogłam postąpić inaczej i przepraszam. Obiecuję, zawsze będę cię słuchać. Jesteś nam potrzebny, to twój najważniejszy mecz i wiem, że go wygrasz.  Proszę cię, nie zostawiaj mnie samej... Jesteś... Jesteś miłością mojego życia. - nie potrafiłaś dłużej powstrzymać łez.  Podniosłaś się z miejsca i  musnęłaś wargami jego czoło, po czym wróciłaś na swoje miejsce. Wsparłaś głowę na łóżku i ponownie chwyciłaś jego dłoń, niegdyś tak silną, a teraz bezwładną. Wpatrywałaś się w wasze złączone ręce  i cicho westchnęłaś -   Niedługo będę musiała pójść, ale pamiętaj skarbie, ja tu jestem.  - podniosłaś swoje ciemne tęczówki na jego osnutą snem twarz - Jestem tu dla ciebie i będę czekać, aż znowu mnie przytulisz. Nie ważne ile to potrwa. Zawszę będę już tylko twoja. Kocham cię. - zmarszczyłaś brwi, czując uścisk na swojej dłoni. Spojrzałaś raptownie na rękę Michała, wydawało ci się, że przed chwilą ścisnął delikatnie twoją. - Miś? - szepnęłaś. Zastanawiałaś się, czy masz już jakieś omamy z przemęczenia, czy on naprawdę się poruszył. Może Tomek miał rację ? Może miłość czyni cuda?



________


Hej!  :) 
 Tym razem rozdział udało mi się napisać znacznie szybciej. :) Znowu mamy coś dla fanów Tomka, czyli jego perspektywę.  Pojawiło się również spojrzenie  Julki na całą sytuację, przez co mogliście trochę lepiej ją  poznać. Co będzie dalej z Michałem? Przekonamy się niebawem. 
Pozdrawiam !!!
Paulka


Hello ^^ Paula jak zawsze się ekstra spisała i wielbię to co jest wyżej ❤ Julka przeżywa trudne chwilkę nie tylko odnośnie Michała, ale i z jego rodziną, ale cóż... po deszczu wychodzi słońce 😉 Całuję  i do zobaczenia za tydzień! 😘

Trzydzieści dziewięć

"Gdyby chociaż muzyka  potrafiła zagłuszyć myśli o Tobie." Wlałeś w gardło gorzką ciecz i uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem, podry...