poniedziałek, 14 września 2020

Trzydzieści cztery

Nie zliczę nawet ilu gwiazdom się wypłakałam

Przy ilu księżycach pękło mi serce

Gdy spędzałam kolejną noc

Bez Twoich ramion owiniętych wokół mnie



 Mierzyłeś wzrokiem Tomka, który nieruchomo siedział na huśtawce obok ciebie, miał twarz ukrytą w dłoniach i milczał od dłuższej chwili łapiąc nerwowo powietrze. Zerknąłeś powoli na telefon, który wskazywał  godzinę trzecią w nocy,   twojej uwadze nie umknęło kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od szatynki. Byłeś na nią już trochę mniej zły,   po za tym martwiła się o ciebie i to było w pewien sposób urocze. Wystukałeś krótkiego sms-a do Julki, że jesteś z Tomkiem i że jutro porozmawiacie. Spojrzałeś pod nogi, widząc kończą się już chyba piątą butelkę wina, zastanawiałeś się czy nie powinieneś skoczyć po jeszcze jedną, gdyż stan twojego przyjaciela był wciąż niepokojący. 

- Tylko ty mogłeś coś takiego odjebać. - mruknąłeś  - Zawsze ci powtarzałem, że jesteś taką ofiarą życiową,  że doprowadzisz do jakiejś tragedii, ale nie sądziłem, że machniesz bąbelka.  - zaśmiałeś się pod nosem, Tomek podniósł głowę i obrzucił cię zirytowanym spojrzeniem. 
- Od dwóch godzin mi ciśniesz. Nie znudziło ci się jeszcze? - spytał z wyrzutem 
- Nie. - zaprzeczyłeś, a on tylko przewrócił oczami. - Dobra a tak na serio,  to co  powiedziałeś Dominice?
- Nic, tylko tyle, że jestem zaskoczony i muszę pomyśleć. - wyprostował się i spojrzał na ciebie. 
- Trzeba było myśleć, jak gumki kupowałeś. A ile razy cię ostrzegałem? Ale nie ty zawsze musiałeś iść i kupować te zleżałe  z tego kiosku co się prawie  rozpada. -  prychnąłeś
- A myślisz, że ja mam czas biegać i szukać gumek, jak u mnie jest dziewczyna na chacie?  - uniósł do góry brew. 
- No to już nie będziesz musiał szukać przez 9 miesięcy. - zaśmiałeś się szyderczo. 
- Możesz być choć chwilę poważny? - spytał zerkając  na ciebie.  - Ja nie wiem co mam robić? Ja się nie nadaje na ojca... 
- To co, chcesz ją zostawić?  - spytałeś już bardziej poważnie, Tomek szybko się poderwał z miejsca 
- Pojebało cię?! - krzyknął  - Oczywiście, że nie.  Kocham ją, tylko nie wiem czy ja będę umiał być tatą... No spójrz na mnie... - wskazał kciukami na siebie. 
- Masz racje, jesteś taki niedojebany i dzieciakowaty. - mruknąłeś   - Dominika będzie miała w domu dwoje dzieci. A tak serio, to chyba przychodzi samo. Mi się wydaje, że  ważne byś ich kochał, reszta jakoś się ułoży.
- Tak myślisz? - spytał z nadzieją
- Jasne i to chyba dobrze, że nie jesteś jakimś sztywniakiem, lepiej się dogadasz  dzieckiem mając podobny rozum. - mruknąłeś z przekąsem. Fornal skrzywił głowę i patrzył  na ciebie jak na debila - Dobra, już się tak nie złość. - podniosłeś ręce w obronnym geście.  -  Chodzi mi o to, że będziesz mógł to dziecko uczyć grać w  siatkę, bawić się i zabierać na takie zajebiste huśtawki.  Dzięki temu będziecie mieć zajebisty kontakt z twoim bąbelkiem.  - uśmiechnąłeś się do niego szczerze.  Przyjmujący podszedł do ciebie  i mocno cię  przytulił. - Nie mnie przytulaj, a swoją dziewczynę, za to że dzięki niej  będziesz miał takiego małego siebie.
- Dzięki stary. - powiedział z uśmiechem. - Już do  niej pędzę, tylko.... -  rozejrzał się dookoła. Nagle wyszedł przed plac zabaw i podszedł do zasadzonych nieopodal krzewów róż.  Zerwał kilka kwiatów i wrócił do ciebie. - Kwiaciarnie już zamknięte, a ja muszę jej podziękować, że będę tatą. 
- Mam nadzieję stary, że twoje dziecko inteligencje odziedziczy po Domci... - zaśmiałeś się wesoło i poklepałeś go po ramieniu. Miałeś nadzieję, że choć trochę mu pomogłeś. Wiadomość o tym, że będzie tatą, była szokiem również dla ciebie. Nie do końca widziałeś Tomka, w roli ojca i ciężko ci było to sobie wyobrazić, gdyż on sam był  takim dużym dzieckiem, ale z drugiej strony nie mogłeś mu o tym powiedzieć. Musiałeś go podnieść na duchu i masz wrażenie, że ci się udało. Odprowadziłeś go wzrokiem, patrząc jak chwiejnym krokiem idzie w stronę domu. Ty też  musiałeś już wracać, ale nie miałeś pojęcia co masz powiedzieć Julce. Na pewno musisz jej wysłuchać,  jednak masz  do niej jeszcze trochę żalu, że nie powiedziała ci prawdy. Przecież tyle razy ci obiecywała, że będzie ci mówiła prawdę, nawet jeśli będzie najgorsza..



***


Przekręciłeś zamek w drzwiach i po cichu je otworzyłeś, wchodzącą powoli do środka. Nie miałeś pojęcia czy Julka wróciła do siebie, czy  jednak nie i po prostu śpi otulona puchową kołdrą w twojej sypialni. Wolałbyś chyba tą drugą opcję.  Zerknąłeś  w stronę uchylonych drzwi od sypialni, widziałeś szatynkę  zwinięta w kłębek na twoim łóżku, mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem i podszedłeś w jej stronę. Położyłeś się obok niej, delikatnie odgarnąłeś kosmyki jej włosów i musnąłeś wargami jej aksamitną szyję. 
- Miś...- szepnęła cicho i odwróciła się w twoja stronę. - Wróciłeś. - pogładziła cię po policzku, a ty utonąłeś w jej zaspanych oczach.  - Przepraszam.... Ten wypadek...
- Jula, ja nie jestem zły, za tą historie z wypadkiem, bo to nie twoja wina. Jestem zły, bo znowu mnie okłamałaś.  Chce być z tobą, ale żeby to wszystko się udało, musimy być ze sobą szczerzy. - gładziłeś dłonią  kosmyki jej włosów.  - Jasne? 
- Obiecuję! Już nigdy więcej kłamstw. - uśmiechnęła się do ciebie perliście. Czułeś się już o wiele lepiej, mając za sobą te wasze spory. Nienawidziłeś się z nią kłócić. to było dla ciebie  najgorsze uczucie na świecie.  Na samą myśl cierpienia jakie wyrządzaliście sobie przez te wszystkie kłamstwa, aż cię ściskało w środku. Odetchnąłeś z ulgą,gdy mieliście za sobą kłótnie. Jednak nurtowała cię jeszcze jedna rzecz. 
- Chciałbym jeszcze coś wiedzieć. Gdy wtedy nie chciałaś ze mną rozmawiać... To przez niego?  - spytałeś, ta myśl nie dawała ci spokoju. Szatynka podniosła się na łóżku i oparła o ścianę, zatapiając swój wzrok gdzieś za oknem. 
- Powiedział, że jeśli do ciebie wrócę  zrobi ci krzywdę. Nie wiedziałam co mam robić, znałam jego możliwości...  Nie chciałam, by coś ci się stało. To niestety nie pomogło... A prawie cię straciłam. - po jej policzku spłynęła pojedyncza łza. 
- Ejj - chwyciłeś ją za podbródek, po to by spojrzała ci w oczy.  - Nigdy mnie nie stracisz. Niezależnie od tego, co się wydarzy zawsze będę cię kochał jak wariat. - uśmiechnąłeś się do niej i delikatnie musnąłeś usta. 
- Ja ciebie też. - zmierzwiła ci włosy. - O co chodziło z Tomkiem? - spytała zmieniając temat. 
- To jest bardzo ciekawa historia. Wyobraź sobie, że nasz Tomuś jest taką sierotą życiową, że zmajstrował bobasa. - parsknąłeś śmiechem. Nie mogłeś się powstrzymać. Wizja Fornala jako ojca, była dla ciebie czymś nierealnym. 
- Co?! - twoja dziewczyna krzyknęła i zakryła dłonią buzię, nie wierząc w to co słyszy. - Ale jak?
- Nie wiesz jak? - zaśmiałeś się cicho, a ona przewróciła oczami. - Trochę miał mętlik w głowie, ale pogadaliśmy, a potem nakradł kwiatków i pobiegł do Dominiki. 
- Nie widzę go jako ojca. - pokręciła głową. 
- On sam siebie też nie widzi. Ale ważne, że będą szczęśliwi. - wymruczałeś zatapiając twarz w jej pachnących owocami włosach. 
- A co ty byś zrobił, na jego miejscu? - Julka uniosła do góry brew. Trochę cię zaskoczyła tym pytaniem,  przez chwilę nawet się zacząłeś zastanawiać, czy ma ono jakieś głębsze podstawy. 
- Mam rozumieć, że masz w brzuchu małego Michasia? - spytałeś, gładząc dłonią jej smukły brzuch. Szatynka parsknęła śmiechem. 
- Nie głupolu, po prostu jestem ciekawa. - zaśmiała się. Zastanowiłeś się przez chwilę. 
- W sumie fajnie by było mieć bąbelka. - stwierdziłeś przybliżając swoją twarz do jej - Taki mały brzdąc, który będzie miał coś ze mnie i z ciebie. - szepnąłeś zatapiając się w jej słodkich wargach. 
- To kiedyś sobie zrobimy. - stwierdziła zanurzając dłonie pod twoją koszulkę. Czułeś jak jej rozgrzane palce zwiedzają twoje ciało. Uśmiechnąłeś się pod nosem i szybko ruchem pozbyłeś się jej koszulki, która była jej jedyny okryciem. Julia opadła na materac, cicho przy tym chichocząc. Podziwiałeś jej nagie ciało oświetlane czerwienią wschodzącego słońca. Była tak cholernie piękna,  czasami naprawdę nie wierzyłeś w swoje szczęście. Nie wierzyłeś, że tak wspaniała kobieta może być przy tobie.  Patrzyłeś w jej śliczne migoczące oczy, wiedziałeś, że chcesz w nie patrzeć do końca życia. Scałowywałeś smak jej ciała, splatając wasze dłonie. 
- Kocham cię. -  twój szept odbił się od jej ust, w których utonąłeś. Ich słodycz nigdy ci się nie znudzi, poczułeś jak szatynka obraca cię na plecy i ląduje na tobie. Widziałeś jej zawadiacki uśmiech a twarzy. 
Czułeś jak przechodził cię dreszcz, gdy wytaczała wilgotne szlaki swoimi ustami na twojej klatce piersiowej. Nie wytrzymałeś już dłużej i postanowiłeś złączyć wasze ciała, doprowadzając was do jeszcze większej ekstazy. Przejąłeś  ponownie kontrole, patrząc z satysfakcją, jak twoja ukochana wygina swoje ciało z rozkoszy, a z jej ust  wydobywa się się twoje imię. Uwielbiałeś gdy je wypowiadała w momencie waszego uniesienia. Wiedziałeś, że spełniasz jej oczekiwania  i doprowadzasz ją do niesamowitej błogości. Kochałeś się upajać jej smukłym ciałem  i uczuciem jakie sobie przekazywaliście w każdym dotyku. Niczym w miłosnym transie zwiedzałeś dłońmi po raz kolejny granice jej ciała, uderzając przy tym jeszcze szybciej o jej biodra, doprowadzając was do granic wytrzymałości. Mogłeś się z nią kłócić, nawet częściej, jeśli mielibyście się w ten sposób godzić. Kochałeś patrzeć jak traci przez ciebie zmysły, oddając ci w całości, a kilka chwil później opada obok ciebie spełniona z błogim uśmiechem na twarzy. Była wtedy twoją Julią, taką, którą tylko ty mogłeś oglądać. 


________



Hej!  Po "wakacyjnej przerwie" wracamy z Misiem i Julką. ;) Na razie wszystko u nich miło i fajnie i trzeba się tym cieszyć. ;) Tomeczek troszkę poszalał swego czasu i sporo się  u niego dzieje, może aż za dużo, ale czasami tak w życiu bywa.. 
Tymczasem zostawiam Was z nimi. 
POZDRAWIAM!!!
Paulka

Hello ^^ No i znowu u nich nastał spokój, choć u Tomka chyba nie do końca haha 😃 No, ale już jest lepiej 😉 Paula się spisała z tym rozdziałem, a w kolejnym sama nie wiem jeszcze co się zadzieje 😛 Całuje i do zobaczenia niebawem 😘

Trzydzieści dziewięć

"Gdyby chociaż muzyka  potrafiła zagłuszyć myśli o Tobie." Wlałeś w gardło gorzką ciecz i uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem, podry...