niedziela, 4 października 2020

Trzydzieści pięć



"Dla niektórych istnieje tylko ta jedna, 

jedyna osoba, od początku, do końca. Nikt

inny nie pasuje. Nikt inny nie trafia do serca

w ten sposób." 



Zamoczyłeś usta w ciepłej cieczy i przymknąłeś powieki, rozkoszując się jej wyrazistym smakiem pieszczącym twoje kubki smakowe. Zerknąłeś na wyświetlacz telefonu, upewniając się czy masz odpowiedni zapas czasu i wystukałeś na ekranie krótką wiadomość do Tomka. Poderwałeś się z krzesła przy kuchennym stole i odstawiłeś puste naczynie do zlewu.  Zakradłeś się jeszcze do sypialni, aby sprawdzić czy twoja współlokatorka nadal przebywa w krainie Morfeusza, z której ty zrezygnowałeś w dobrym celu. Przystanąłeś w progu pomieszczenia i wzniosłeś nikle kąciki ust, obserwując jak szatynka tuli twarz do poduszki, a jej klatka piersiowa miarowo się unosi i opada. Ciemne kaskady rozsypane na miękkim materiale o śnieżnobiałej barwie wyraźnie kontrastowały z poduszką, a ona wyglądała jak anioł. Olśniewała swoim pięknym blaskiem nawet podczas snu. Musnąłeś przelotnie wargami jej czoło i zostawiając małą karteczkę na szafce nocnej by się nie martwiła opuściłeś pomieszczenie, a następnie mieszkanie. Chwilę później przytrzaskiwałeś klapę od bagażnika, który wypełniony był rozmaitymi rzeczami do realizacji twojego planu na dzisiejszy dzień, a właściwie popołudnie i zamknąłeś drzwi od strony kierowcy, obierając cel na stolice. W towarzystwie radiowych hitów przemierzałeś dystans dzielący cię od miejscowości, w której niegdyś bywałeś częściej, zważając na twoją byłą dziewczynę, ale teraz zaglądałeś tam ze znacznie innego powodu. A mianowicie życie tam wiódł przecież twój starszy brat, do którego czasami wpadłeś z niezapowiedzianą wizytą. Dziś także miałeś taki zamiar, lecz musiałeś zobaczyć jak potoczą się twoje dzisiejsze plany. Nucąc pod nosem piosenkę rozbrzmiewającą po wnętrzu samochodu skręciłeś w jedną z bocznych uliczek i chwilę później twoim oczom ukazało się skupisko drzew. Zagłębiłeś się w Lesie Bielańskim i zaparkowałeś w upatrzonym miejscu. Opuściłeś auto i oparłeś się plecami o drzwi kierowcy, wzdychając głośno. Fornal powinien tu być dwadzieścia minut temu według swoich zapewnień, a ty nadal nie dostrzegałeś go w zasięgu swojego wzroku. 

-Gdzie ty kurna jesteś?!- krzyknąłeś do telefonu po wybraniu jego numeru i zaakceptowania przez niego próby połączenia. 

-Przecież jestem już na miejscu. Po co się drzesz?- odpowiedział ci ze stoickim spokojem, a w tle dało się słyszeć odgłos samochodu. 

-Tak? Ja tutaj stoję i nadal cię kurna nie ma. Od której ty strony wjechałeś debilu?!-pokręciłeś głową z niedowierzaniem nad jego osobą.

-O cholercia! Chyba mi się coś pojebało!- wrzasnął jakby go oświeciło przyjmujący.

-No to z pewnością.- westchnąłeś nad jego ogarnięciem.- Masz pięć minut!-wykrzyknąłeś stanowczo i zakończyłeś połączenie. 

Tymczasem ty zadarłeś ku górze klapę od bagażnika i wypakowałeś wszystkie rzeczy. Najpierw rozścieliłeś kocyk, a pomiędzy jednym a drugim drzewem rozłożyłeś skrzynki z jasnego drewna. Wtem do twoich uszu dotarł odgłos silnika samochodu, a oczom ukazał się czarny Hyundai. Sięgnąłeś po butelkę z wodą i zwilżyłeś chłodną cieczą gardło, podchodząc w kierunku fury. Ku twojemu zdziwieniu wysiadł z niej nie tylko sam Tomasz, ale także Dominika. Blondynka posłała ci szeroki uśmiech, a twoje błękitne tęczówki mimowolnie sunęły po jej drobnej sylwetce, wypatrując pierwszych oznak noszenia pod sercem potomka lub potomkini twojego przyjaciela. Jej płaski dotąd brzuch lekko odstawał od obcisłego materiału ciemnej koszulki, ale zauważyć się to dało dopiero przy uważnym przyjrzeniu. Fornal przywitał się z tobą lekkim uściskiem, a ty poklepałeś go po ramieniu i poruszyłeś znacząco brwiami :

-No teraz to rozumiem! Numerków z Domcią się zachciało w lesie dlatego się spóźniłeś!

-Misiek, szanujmy się.- spojrzała na ciebie z pobłażaniem partnerka przyjmującego. 

-Właśnie!- zawtórował jej brunet. - To co do roboty?- skinął głową na rzeczy rozstawione wokół twojego samochodu.

Odpowiedziałeś mu tym samym i udzieliłeś wskazówek co jak ma wykonać. Tytus zajął się rozwieszaniem na konarach drzew światełek, a ty doczepiałeś do nich wspólne fotografie z Julią, które uwieczniały szczęście na waszych twarzach w danym momencie. Dominika przyglądała się jak się krzątacie, spoczywając na masce twojego samochodu i wszystko szło zgodnie z twoimi oczekiwaniami, do czasu. Nagle twoją twarz musnęła kropla deszczu. Zlekceważyłeś to, będąc pewnym, że to mżawka, która zaraz otuli stolice. Po chwili jednak strugi deszczu zaczęły z ogromną siłą uderzać w twoją i pozostałej dwójki sylwetki. Odwróciłeś głowę w kierunku Fornala i zgromiłeś go lodowatym wzrokiem. Krakowianin zapewniał cię, że prognoza pogody gwarantowała brak opadów, lecz ty zacisnąłeś jedynie szczękę oraz pięści i nakazałeś mu zamilknąć. Obserwująca to widowisko pielęgniarka zanosiła się głośnym śmiechem, starając się prosić cię o wyrozumienie względem przyszłego ojca. Przewróciłeś jedynie oczami na jej słowa i nakazałeś jej chłopakowi zebrać wszystkie rozstawione dotychczas rzeczy oraz zapakować je do samochodu. Sam także schowałeś się do jego wnętrza, chcąc przeczekać ulewę. Tomek i Dominika dołączyli do ciebie, zajmując tyle siedzenia. 

-Nic już nie mów.- zwróciłeś się w kierunku Forniego. 

-Ale Bicek no... Ja naprawdę sprawdzałem prognozę.- wypowiedział błagalnym, skruszonym tonem głosu.

-Dominika, wy z małym Tytusiątkiem lub Tytusową daleko z takim ojcem nie zajedziecie. Przecież on zrobi krzywdę waszemu dziecku takim ogarnięciem.- westchnąłeś głęboko nad postawą przyjaciela.

-Jakoś damy radę.- zachichotała Doma.


***

Wsparty ramieniem o framugę drzwi w sypialni podziwiałeś jak niczego nieświadoma Julia podenerwowana przesuwa wieszaki w szafie, poszukując odpowiedniego stroju o jaki ją poprosiłeś. Większość zawartości tego mebla lądowała na panelowej podłodze, tworząc dywan różnorakich kreacji, a ty jedynie chichotałeś pod nosem chłonąc jej roztargnienie, które uważałeś za cholernie urocze.  Nagle żadne jej ubranie nie wydawało się odpowiednie, co wprowadzało ją w początkową furię. Spoglądała na ciebie co jakiś czas niepewnie, przewracając oczami na to, że nie chciałeś jej wyjawić o co chodzi. W końcu podreptałeś do niej i ująłeś ją za drobne ramiona, zaglądając jej głęboko w te ciemne, pełne ciepła tęczówki. Poprosiłeś ją, aby się uspokoiła i zameldowałeś, że oczekujesz na dole, aby miała czas się wyszykować. Westchnęła jedynie, kiwając głową i spojrzała na ciebie bezradnie, a zarazem błagalnie. Ty jednak pogroziłeś jej palcem na znak, że nie ulegniesz tym razem jej urokowi i otarłeś się leniwie o jej gładkie wargi. Szatynka zirytowana obrzuciła cię jedną z sukienek, więc pośpiesznie opuściłeś pomieszczenie, dając jej swobodę i zanosząc się głośnym śmiechem. Fornal, który minął się z tobą w salonie poklepał cię po ramieniu i obdarował pokrzepiającym uśmiechem, po czym sam powędrował do pokoju, w którym spędzaliście z Julią wspólne noce. Słyszałeś jedynie jej krzyk oraz odgłos obijających się o ścianę butów. Chwilę później Tomek z rękami podniesionymi ku górze zameldował się w kuchni i popatrzył na ciebie lekko przerażony. 

-Na pewno wiesz na co się piszesz? Ona jest czasami niebezpieczna.- mruknął pod nosem, zaczesując ciemne włosy do tyłu.- Bałem się, że mnie zabije tym laczkiem i mały Forni lub Fornalowa nie doczeka się ojca.- dodał z udawanym przerażeniem. 

Zaśmiałeś się na jego słowa i zszedłeś przed blok, zaczerpnąć świeżego powietrza. Powoli paraliżował cię strach i atakowały nerwy. A co jeżeli z obawy o waszą przyszłość ci odmówi? Co jeżeli Julia nie będzie ostatecznie Julią Filip? Dreptałeś wokół budynku, zbierając roztargnione myśli, aż w końcu ją ujrzałeś. Ciemne włosy spięła za głową, aby niesforne kosmyki nie opadały jej na czoło, a jej subtelna twarz zdobiła znikoma warstwa makijażu. Najbardziej jednak podobała ci się jej biała sukienka z falbankami na wysokości biustu bez szelek, która podkreślała jej łagodną urodę. Była taka bezbronna wobec otaczającego ją świata. Była twoim aniołem chcącym szerzyć dobro w twoim życiu. Otworzyłeś przed nią drzwi samochodu, a Tomek, który pojawił się znikąd nasunął na jej oczy opaskę, szepcząc jej coś na ucho. Szatynka uśmiechnęła się pod nosem i posłuszne usiadła na miejscu pasażera, oddając się w twoje ręce.  Droga do lasu wydawała ci się trwać wieczność, lecz w końcu tam dotarłeś. Ostrożnie prowadziłeś ją w stronę przyszykowanego miejsca na tą okazję, zaglądając przez ramie na Fornala, który uwieczniał wszystko na swoim telefonie. Podziękowałeś mu delikatnym uśmiechem i przystanąłeś za dziewczyną, rozwiązując supeł spleciony za jej głową. Julia rozwarła szeroko usta, tasując wzrokiem światełka zawieszone pomiędzy konarami drzew przyozdobione w wasze wspólne fotografię, a następnie sunąc wzorkiem po płatkach róż, które obsypywały podłoże wokół koca i skrzynek z jasnego drewna ze świecami w środku. Złapałeś ją za rękę i zaciągnąłeś na pościelony materiał. Następnie uklęknąłeś i wyciągnąłeś z kieszeni ciemnych spodni czerwone pudełeczko w kształcie serca.  Rozchyliłeś je delikatnie i wysunąłeś w stronę szatynki, zadzierając na nią swoje spojrzenie. 

-Julio, jesteś najpiękniejszą, najwspanialszą i zarazem najbardziej zwariowaną osobą jaką Bóg postawił na mojej drodze i nie mam żadnych wątpliwości, że to z tobą chcę dzielić każdą chwilę spędzoną na tej ziemi. Dlatego zapytam czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz panią Filip? - wypowiedziałeś z zaszklonymi oczami oraz drżącym głosem. 

-Jezu!!- dziewczyna przyłożyła dłonie do policzków i wpatrywała się w ciebie oszołomiona jakby nie zdawała sobie sprawy z tego co się teraz właśnie działo.- Tak!- wrzasnęła nagle, a ty korzystając z jej szoku wsunąłeś na jej drobny palec pierścionek z błękitnym kryształem, który miał jej przypominać o odcieniu twoich oczu. 

Fornal zaklaskał donośnie w dłonie, chowając telefon do kieszeni, a chwilę później, gdy przestałeś okręcać drobne ciało szatynki wokół własnej osi zamknął cię w solidnym uścisku, plamiąc swoimi łzami twoją błękitną koszulę. Roześmiałeś się na jego reakcje i potargałeś jego włosy, dziękując mu za obecność.

-Nie mazgaj się już Tytus.- zażartowałeś. -To ona ma to szczęście i zostanie moją żoną, nie ty. 


_____________________

Hello! ^^ Tym razem nie kazałyśmy Wam tyle czekać na nowość, bo zjawiamy się po dwóch tygodniach :D Miałam wenę, więc usiadłam i to wykorzystałam ;) Naprawdę podoba mi się ta część <3  Michał zrobił krok w stronę przyszłości z Julką, a Tomek jak zawsze coś odwalił by ciekawie było haha XD Całuję i do zobaczenia niebawem! ;*

\

Hej! Jestem dumna z mojej współautorki , bo rozdział wyszedł jej znakomicie. A nasz Misio okazał się po raz kolejny romantykiem ❤ Jak  na razie jest milutko i uroczo. Także do następnego 😉

POZDRAWIAM!!!

Paulka


Trzydzieści dziewięć

"Gdyby chociaż muzyka  potrafiła zagłuszyć myśli o Tobie." Wlałeś w gardło gorzką ciecz i uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem, podry...