"Ona nie była sztuką,
tylko dziełem sztuki, takim,
którego nie można kupić."
Przymknąłeś powieki i wsparłeś się dłońmi o metalową barierkę niewielkiego balkonu. Oddychałeś głęboko, powoli, rozkoszując się wonią wilgoci, zapachem deszczu wirującym w twoich nozdrzach, jaki od rana otulał radomskie ulice. Rześkie powietrze ułatwiało ci analizę tego wszystkiego co ostatnio wydarzyło się w twoim życiu, które nadal stuprocentowo nie było twoim dawnym życiem, Michale. Wciąż łapałeś się na marszczeniu brwi lub niezrozumiałym spojrzeniu kierowanym w stronę bliskiej ci osoby, która mówiła o rzeczy czy wydarzeniu jakie z tobą dzieliła z wyraźnym uśmiechem na ustach, a ty nie miałeś pojęcia o czym ci opowiadała. Wiedziałeś, że ranisz tym otaczających cię ludzi, ale nic nie mogłeś na to zaradzić. Poprawiłeś spoczywającą na twoim ciele kraciastą koszulę, odczuwając lekki wiatr łaskoczący twoją odkrytą skórę torsu i spojrzałeś przez ramie do wnętrza mieszkania, aby upewnić się czy szatynka nadal zaznaje snu. Odetchnąłeś z ulgą, gdyż potrzebowałeś chwili wytchnienia dla samego siebie i poczułeś strugę deszczu muskającą twój ciepły policzek. Twoje ciało wzdrygnęło się na kontakt z chłodną cieczą i ponowiło to, gdy kolejne krople deszczu atakowały twoją sylwetkę, lecz kompletnie ci to nie przeszkadzało. Uwielbiałeś deszcz, choć w dzieciństwie przecież tak go nie znosiłeś. Od pewnego czasu jednak twoje podejście do tego żywiołu natury się zmieniło i nie pojmowałeś dlaczego. Twoje błękitne tęczówki lustrowały wzrokiem pogrążone w ulewie miasto, a płuca delektowały się orzeźwiającym powietrzem. Twoje spojrzenie padło na podjeżdżającą pod blok taksówkę w jasnych barwach, z której to wnętrza wydostali się mężczyzna oraz kobieta. Wtem twoja głowa otworzyła z pamięci pewien obraz, który sprawił, że twój oddech gwałtownie przyśpieszył, a z rozchylonych ust wydobył się cichy jęk. Słyszałeś ten melodyjny głos przesiąknięty zniecierpliwieniem i pragnieniem mówiący " niech ta taksówka jedzie szybciej". Widziałeś podtrzymywaną przez nią ciemną butelkę wypełnioną szkarłatną cieczą, która odpowiadała za wasze upojenie alkoholowe, gdy taksówką podążaliście do twojego mieszkania. Michale, pamiętałeś! Odczuwałeś na nowo jej płonące od podekscytowania dłonie, w nozdrzach czułeś jej otumaniający zapach, a pod palcami zdawałeś się odczuwać jej jedwabistą skórę, którą pieściłeś w drodze do mieszkania jak i w nim. Zalała cię fala gorąca, którą chłodne strugi deszczu pomagały ci okiełzać. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową, dziękując w duchu parze, która już jakiś czas temu zniknęła za drzwiami klatki schodowej. Kąciki twoich ust wzbiły się na wyżyny, a oczy rozbłysnęły radośnie na widok Julii odzianej jedynie w swój śnieżnobiały szlafrok, która wspierała się ramieniem o balustradę drzwi balkonowych, przyglądając ci się z uniesioną brwią.
-Michaś, wszystko gra? -wypowiedziała łagodnym głosem.
-Zakurwiście gra!- wrzasnąłeś rozanielony faktem, że odzyskałeś ułamek waszej układanki.
Momentalnie podreptałeś do niej i chwyciłeś pod udami, wznosząc ją nad podłogę salonu. Zdezorientowana dziewczyna instynktownie oplotła dłonie wokół twojej szyi i przylgnęła do ciebie szczelnie, gdy zacząłeś wirować wraz z nią wokół własnej osi i wrzeszczeć rozparty radością po każdy milimetr twojej prawie dwumetrowej sylwetki.
-Michał, powiesz mi wreszcie o co chodzi do cholery?!- podniosła ton głosu, gromiąc cię wzrokiem.
-Juli, ja wszystko pamiętam.-wyszeptałeś, spoglądając połyskującymi oczami w jej przepełnione radością i niedowierzaniem zarazem ciemne tęczówki.
Szatynka oniemiała rozwarła usta i przymknęła je pośpiesznie. Powtórzyła tę czynność jeszcze kilkukrotnie, będąc zapewne w totalnym szoku i nie panując nad sobą. W końcu zacieśniła uścisk pomiędzy wami i zbliżyła znacznie twarz ku twojej, pogłębiając niemęczący kontakt wzrokowy jaki pomiędzy wami nastał. Twoje usta musnęły przelotnie jej kuszące wargi, ale ich miękkość sprawiła, że delikatny pocałunek przemieniłeś w namiętną wymianę, w której to wasze języki tańczyły i toczyły walkę o dominacje. Zdyszany wsparłeś czoło o jej i zaśmiałeś się pod nosem ze szczęścia jakie cie ogarnęło. Opuściłeś Julie na podłoże i zaskoczony ująłeś w smukłe dłonie jej ponętne pośladki, gdy zacisnęła uda wokół twojego pasa, krzyżując nogi w kostkach za twoimi plecami. Mieniące się iskierki w jej ciemnych oczach mówiły same za siebie. Nie protestowałeś. Pragnąłeś tego. Pragnąłeś jej. Niosąc ją w kierunku sypialni twoja głowa przeszła transformacje w kalejdoskop, który odkrywał przed tobą setki wspomnień jakie z nią dzieliłeś. Z każdym jej wodzeniem palca po twojej klatce piersiowej, z której zrzuciła materiał ubrania przypominałeś sobie cień jej dotyku z pamiętnej letniej nocy, która zapoczątkowała tą lawinę zdarzeń w twoim życiu. Zrzuciłeś ją na miękki materac, uprzednio zsuwając z jej ramion jedwabisty szlafrok i wyznaczałeś szlak na jej ciele po przez mokre pocałunki, które składałeś na jej skórze począwszy od obojczyków. Julka mruczała cicho pod nosem, pociągając cię za ciemne kosmyki. Po delektowaniu się smakiem jej skóry w każdym możliwym miejscu zadarłeś na nią spojrzenie i opuszkami palców pogładziłeś najczulsze miejsce na jej ciele. Widziałeś jak zachłysnęła się powietrzem i przymknęła powieki, zaciskając dłonie na twoich rozbudowanych barkach. Nie kazałeś jej długo oczekiwać na rozkosz. Po wybadaniu za pomocą dłoni twojej muskulatury na torsie pozbyłeś się twoich bokserek i zanurzyłeś się w niej zdecydowanym, energicznym ruchem, wysłuchując jej rozległego jęku. Uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem i scaliłeś wasze wargi, wdając się w ognisty taniec z jej językiem. Jej długie paznokcie drażniły skórę twoich pleców, wydrapując w nich bliżej nieokreślone kształty, ale totalnie ci to nie przeszkadzało Michale. Wręcz przeciwnie. To sprawiało, że szalałeś jeszcze bardziej. Wariowałeś na myśl o tym jaką przyjemność potrafiłeś jej błogość. Łaknąłeś sprowadzić na nią błogość po tym wszystkim co wycierpiała. Lekceważyłeś słone strugi potu skapujące z twojego czoła wprost na biust twojej partnerki. Zwiększyłeś rytm i poczułeś jak jej drobne ciało wygina się w łuk, a jej nogi owijają się szczelniej wokół ciebie. Dreszcz wstrząsnął waszą dwójką niemalże w jednakowym czasie. Skryłeś twarz w jej ciemnych kaskadach, wdychając jej uzależniająca tak bardzo woń. Jej ciało, zapach, dotyk, wszystko zostało idealnie odtworzone z tych pierwszych, początkowych namiętnych godzin podczas sierpniowej burzy, gdy prześcieradło spoczywające pod waszymi sylwetkami było mięte jak nigdy dotąd.
-Kocham cię, Julcia.-wyszeptałeś, wpatrując się w jej rozżarzone oczy.
-Cieszę się, że stary Michaś wrócił.-wypowiedziała z pełnym ciepła uśmiechem na ustach, czule gładząc twój policzek.
-A ja się ciesze, że w końcu nas pamiętam.-odwzajemniłeś uśmiech i musnąłeś przelotnie ustami jej czoło, opadając na wolne obok miejsce.
Twój wzrok mimowolnie powłóczył się w kierunku sektora VIP. Przystanąłeś na moment przy końcowej linii boiska, podtrzymując pod ramieniem piłkę i taksowałeś wzrokiem drobną szatynkę odzianą w replikę koszulki meczowej z numerem dziesięć na plecach. Obok niej spoczywała blondynka, której z twarzy nie schodził przyjazny uśmiech i z którą to gawędziła od dobrych kilkunastu minut, zanosząc się śmiechem. Spojrzałeś sugestywnie w kierunku Fornala, który plasował piłkę odbijającą się od parkietu i lustrował wzrokiem swój obiekt westchnień. Westchnął głęboko i nabił się na twoje spojrzenie, odwracając pośpiesznie głowę w kierunku siatki. Pokręciłeś rozbawiony swoją i momentalnie do niego podreptałeś. Objąłeś go przyjacielsko ramieniem i zaprezentowałeś obficie swoje śnieżnobiałe uzębienie.
-Już się tak nie stresuj, Romeo. -poklepałeś go po pośladku roześmiany.
-Bicek, trzymaj łapy przy sobie z łaski swojej, bo mi dziewczynę wystraszysz. -zwrócił ci uwagę brunet, patrząc wymownie na pogrążoną w rozmowie z szatynką blondynkę.- Po za tym to ty masz Julię, nie ja.-puścił ci oczko.
Zaśmiałeś się na jego słowa i kontynuowałeś rozgrzewkę. Nim zauważyłeś a zasilałeś wyjściową szóstkę miejscowej drużyny, dokładając wszelkich starań, aby pokonać tak wielki zespół jaki stał przed tobą, a mianowicie Skrę Bełchatów. Wreszcie nadarzyła się okazja, aby wyrównać wszystkie porachunki, odegrać się za wszystkie dotychczasowe porażki i zagrać na ambicji podopiecznych Roberto Piazzy. 25 kwietnia 2019 roku. Ta data mogła zostać zapisana w historii radomskiej siatkówki jako coś niezwykłego, coś wyjątkowego i coś czego mogłeś dokonać wraz z tymi sympatycznymi, lecz ambitnymi chłopakami otaczającymi cię na boisku. Pragnąłeś zostawić swój wkład w historii tego klubu, więc zmotywowany rozpocząłeś mecz, lecz nie było kolorowo. Siatkarze drużyny przeciwnej doskonale prezentowali swoją markę na placu gry, sprawiając, że powoli traciłeś cierpliwość. Co jakiś czas spoglądałeś z bezradnością na swojego przyjaciela, który naprawdę przeżywał ten mecz i także pod całkiem innym względem niż sporą okazją do osiągnięcia historycznego wyniku. Fornal cholernie stresował się obecnością Dominiki na boisku i to sprawiało, że głową był gdzieś zupełnie indziej. Musiał do was wrócić. Potrzebowaliście go, a nie chłopaka z tremą przed tym jak zaprezentuje się przed swoją dziewczyną. Dlatego też podczas czasu zaczerpniętego przez waszego szkoleniowca podszedłeś do przyjmującego i złapałeś go za ramiona, potrząsając nim delikatnie i wypowiadając stanowczym głosem :
- Tytus, nie bądź pizda i pokaż kurwa swój talent na boisku! Ma na ciebie polecieć to kurwa graj a nie się ciaćkasz z tą piłeczką! Kobiety lubią jak facet ma pierdolniecie!
Fornal popatrzył na ciebie jedynie, kręcąc głową i odrzucając na krzesełko wilgotny, biały ręcznik podreptał z powrotem na boisko. Wzniosłeś nikle kąciki ust, bowiem widziałeś, czułeś, że go tą mową podrażniłeś, a wręcz rozdrażniłeś i zrobi wszystko by utrzeć ci nosa. Na tym właśnie polecała wasza przyjaźń. Zaciskałeś uradowany pięści, gdy twoje solidne z prawego skrzydła nie zostało podbite przez bełchatowian i prawie wyrównało wynik. Po chwili dominowaliście w pierwszym secie i po krótkiej Hubera pewnym krokiem zmieniałeś strony boiska, posyłając Julii szeroki uśmiech. Drugi set był cholernie męczącą walką, w której ani wy ani oni nie odpuszczaliście ani na sekundę. Dopiero potrójny blok przy piątej piłce setowej dał wam gwarancje zwycięstwa w tej partii. W trzeciej odsłonie spotkania goście stracili wszelkie chęci do walki. Raz po raz kończyłeś swoje akcje ze skrzydła, dając upust targającym tobą pozytywnym emocjom i z dumą spoglądałeś na Fornala, który hasał po boisku wypełniony tą energią, mocą, które zdążyłeś w nim już bardzo dobrze poznać i pokochać. Radosne iskierki w jego oczach oraz emocje jakie w nim buzowały było widać na wylot. Rozpędzony z drugiej linii przyjmujący wzbił się nad parkiet, a ty błagałeś w myślach, aby wytrzymał psychicznie. Odprowadzałeś go przesiąkniętymi błękitem tęczówkami i czułeś falę ciepła rozpływającą się po twoim ciele oraz każdy mięsień napinający się w zadziwiająco szybkim tempie. Zrobił to! Złapałeś się za głowę, patrząc na niego oniemiałym wzrokiem i podbiegłeś do bruneta, zamykając w silnym uścisku. Wrzeszczałeś wprost w jego twarz, a on chichotał jedynie głośno, nie zdając sobie jeszcze sprawy czego dokonał.
-Brawo dzieciaku! - wrzasnąłeś, mierząc mu swoją wielką dłonią i tak ułożone już w artystycznym nieładzie włosy.
-Dzięki, Michaś!- odparł rozbawiony. - Zrobiliśmy to panowie!- krzyknął wypełniony euforią, podrywając zespół do podskakiwania w kole.
Po kilkunastu minutach wspólnego świętowania z kolegami wydostałeś się z solidnego uścisku Wasilewskiego oraz Hubera, który poczuli nagłą potrzebę okazania ci swojej wdzięczności i czułości i przeskoczyłeś sprawnie bandę reklamową, stawiając stopy w obszarze trybuny VIP. Szatynka została chyba uświadomiona przez Dominikę o twojej obecności, bowiem pośpiesznie odwróciła twarz w twoim kierunku, a jeszcze chwilę spoczywała zwrócona do ciebie plecami i momentalnie dostrzegłeś radość malującą się na jej subtelnej twarzy pokrytej znikomą ilością makijażu. Posłany przez nią ciepły uśmiech rozczulił cię, a przede wszystkim twoje serce, a gdy zajrzałeś głęboko w jej ciemne migoczące niczym gwiazdy oczy zdałeś sobie sprawę, że chyba nie ma innej osoby, z którą chciałbyś świętować ten sukces. Dziewczyna oplotła dłońmi twoją szyję, przywierając do ciebie swoim drobnym ciałem, a ty pośpiesznie chwyciłeś ją pod udami, pozwalając jej opleść się nogami w pasie. Zaciągałeś się jej otumaniającą wonią, smakując dogłębnie jej słodkich ust, które miały posmak ulubionego napoju twojego przyjaciela.
-Kocham cię, Michaś i jestem z ciebie cholernie dumna.- wytarmosiła cię za policzki, a w jej oczach dostrzegłeś lśniące się łzy szczęścia.
-Tylko mi nie becz Julia.- zachichotałeś.- Nie jestem tym spierdalającm Romeo, tylko tym co zostaje. -dodałeś z humorem.
Skinęła jedynie głową, ocierając wierzchem dłoni samotną strugę spływająca po jej policzku i stanęła na schodku trybuny, muskając przelotnie twój policzek. Zwróciła na moment głowę w kierunku swojej można by rzec już przyjaciółki, a ty powędrowałeś za jej wzrokiem i mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem. Tomasz tonął w czułym uścisku blondynki, która wdrapała się na krzesełko, aby konkurować z nim na godnym poziomie. W ich spojrzeniu było coś co sprawiało, że nie miałeś żadnej wątpliwości, że twój przyjaciel wreszcie trafił na odpowiednią kobietę i tak oto można byłoby rzec, że twoja tragedia połączyła was wszystkich i umocniła więzi. Fornal wpił się zachłannie w usta swojej wybranki, a ty zaklaskałeś zaskoczony jego odwagą, której zazwyczaj na co dzień mu brakowało.
-A gdzie parasole, jakieś kurtyny czy czapki niewidki? - uniosłeś brew, żartując sobie z Tomasza.
-Nie mam powodu jej ukrywać.-wzruszył ramionami krakowianin.- Jest cudowna.-dodał, spoglądając przelotnie na blondynkę.
-Wasio jeszcze siedzi w szatni. Możesz pognać i uświadomić biedaka, że jesteście razem.
-Co?! Tomasz, ma dziewczynę?! Taką nie z kartonu?! -dotarł do ciebie zdumiony głos Wasilewskiego, który znajdował się za twoimi plecami.- Ja pierdolę, Fornal! To żeś mi teraz zaimponował!-pokiwał z uznaniem głową libero.
Zaniosłeś się niepohamowanym śmiechem wraz z wszelkimi zgromadzonymi na trybunach osobami, lecz twój dobry nastrój momentalnie prysł, kiedy zza pleców młodszego kolegi dostrzegłeś sylwetkę rodzicielki. Spoglądała na ciebie z wyraźnym żalem i nutką niedowierzania w oczach niemal takich samych jak twoje, lecz miałeś wrażenie, że chyba zaczęła dostrzegać swój błąd. Wymieniłeś z Julką wymowne spojrzenie i już miałeś pociągnąć ją w kierunku szatni, kiedy twoja matka zagrodziła ci drogę, rzucając ciche, błagalne :
-Michaś...
-Daj mi spokój.-warknąłeś i oplotłeś smukłymi palcami nadgarstek szatynki, ciągnąc ją za sobą. -Poprawka1 Daj nam!
____________________________________________
Hej, jak widzicie Miś sobie wszystko przypomniał, a Tomek już nie jest taki samotny. 😉
Moja wspólokatorka napisała super rozdział choć jak zwykle w to wątpi, dlatego wesprzyjcie ja w komentarzach. ❤️
Pozdrawiam
Paulka
Hejka Kochane! ^^
Ten rozdział podoba mi się mi więcej do połowy :D Od meczu do samego końca nie jest taki jakbym chciała, ale chyba z każdą minutą coraz bardziej się do niego przekonuje :P Kocham wracać wspomnieniami do tego wyżej opisanego meczu, bowiem byłam tam i na żywo doświadczyłam tych pięknych emocji, rozdarcia serca pomiędzy dwa kluby, ale ostatecznie byłam czarno-niebieska tego kwietniowego popołudnia ( chyba wiecie czemu #wieszocochodzi XD) Fajnie było móc oglądać radość chłopaków na żywo <3 Tęsknicie już za meczami na żywo czy przed tv? :D Całuję i do zobaczenia za jakiś czas, może w przyszły weekend ;*
PS: Pozdrawiamy Tomka za reklamę na livie XDDDD
Szatynka oniemiała rozwarła usta i przymknęła je pośpiesznie. Powtórzyła tę czynność jeszcze kilkukrotnie, będąc zapewne w totalnym szoku i nie panując nad sobą. W końcu zacieśniła uścisk pomiędzy wami i zbliżyła znacznie twarz ku twojej, pogłębiając niemęczący kontakt wzrokowy jaki pomiędzy wami nastał. Twoje usta musnęły przelotnie jej kuszące wargi, ale ich miękkość sprawiła, że delikatny pocałunek przemieniłeś w namiętną wymianę, w której to wasze języki tańczyły i toczyły walkę o dominacje. Zdyszany wsparłeś czoło o jej i zaśmiałeś się pod nosem ze szczęścia jakie cie ogarnęło. Opuściłeś Julie na podłoże i zaskoczony ująłeś w smukłe dłonie jej ponętne pośladki, gdy zacisnęła uda wokół twojego pasa, krzyżując nogi w kostkach za twoimi plecami. Mieniące się iskierki w jej ciemnych oczach mówiły same za siebie. Nie protestowałeś. Pragnąłeś tego. Pragnąłeś jej. Niosąc ją w kierunku sypialni twoja głowa przeszła transformacje w kalejdoskop, który odkrywał przed tobą setki wspomnień jakie z nią dzieliłeś. Z każdym jej wodzeniem palca po twojej klatce piersiowej, z której zrzuciła materiał ubrania przypominałeś sobie cień jej dotyku z pamiętnej letniej nocy, która zapoczątkowała tą lawinę zdarzeń w twoim życiu. Zrzuciłeś ją na miękki materac, uprzednio zsuwając z jej ramion jedwabisty szlafrok i wyznaczałeś szlak na jej ciele po przez mokre pocałunki, które składałeś na jej skórze począwszy od obojczyków. Julka mruczała cicho pod nosem, pociągając cię za ciemne kosmyki. Po delektowaniu się smakiem jej skóry w każdym możliwym miejscu zadarłeś na nią spojrzenie i opuszkami palców pogładziłeś najczulsze miejsce na jej ciele. Widziałeś jak zachłysnęła się powietrzem i przymknęła powieki, zaciskając dłonie na twoich rozbudowanych barkach. Nie kazałeś jej długo oczekiwać na rozkosz. Po wybadaniu za pomocą dłoni twojej muskulatury na torsie pozbyłeś się twoich bokserek i zanurzyłeś się w niej zdecydowanym, energicznym ruchem, wysłuchując jej rozległego jęku. Uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem i scaliłeś wasze wargi, wdając się w ognisty taniec z jej językiem. Jej długie paznokcie drażniły skórę twoich pleców, wydrapując w nich bliżej nieokreślone kształty, ale totalnie ci to nie przeszkadzało Michale. Wręcz przeciwnie. To sprawiało, że szalałeś jeszcze bardziej. Wariowałeś na myśl o tym jaką przyjemność potrafiłeś jej błogość. Łaknąłeś sprowadzić na nią błogość po tym wszystkim co wycierpiała. Lekceważyłeś słone strugi potu skapujące z twojego czoła wprost na biust twojej partnerki. Zwiększyłeś rytm i poczułeś jak jej drobne ciało wygina się w łuk, a jej nogi owijają się szczelniej wokół ciebie. Dreszcz wstrząsnął waszą dwójką niemalże w jednakowym czasie. Skryłeś twarz w jej ciemnych kaskadach, wdychając jej uzależniająca tak bardzo woń. Jej ciało, zapach, dotyk, wszystko zostało idealnie odtworzone z tych pierwszych, początkowych namiętnych godzin podczas sierpniowej burzy, gdy prześcieradło spoczywające pod waszymi sylwetkami było mięte jak nigdy dotąd.
-Kocham cię, Julcia.-wyszeptałeś, wpatrując się w jej rozżarzone oczy.
-Cieszę się, że stary Michaś wrócił.-wypowiedziała z pełnym ciepła uśmiechem na ustach, czule gładząc twój policzek.
-A ja się ciesze, że w końcu nas pamiętam.-odwzajemniłeś uśmiech i musnąłeś przelotnie ustami jej czoło, opadając na wolne obok miejsce.
"Musisz mnie sklejać wciąż na nowo,
jestem stale porwany."
***
Twój wzrok mimowolnie powłóczył się w kierunku sektora VIP. Przystanąłeś na moment przy końcowej linii boiska, podtrzymując pod ramieniem piłkę i taksowałeś wzrokiem drobną szatynkę odzianą w replikę koszulki meczowej z numerem dziesięć na plecach. Obok niej spoczywała blondynka, której z twarzy nie schodził przyjazny uśmiech i z którą to gawędziła od dobrych kilkunastu minut, zanosząc się śmiechem. Spojrzałeś sugestywnie w kierunku Fornala, który plasował piłkę odbijającą się od parkietu i lustrował wzrokiem swój obiekt westchnień. Westchnął głęboko i nabił się na twoje spojrzenie, odwracając pośpiesznie głowę w kierunku siatki. Pokręciłeś rozbawiony swoją i momentalnie do niego podreptałeś. Objąłeś go przyjacielsko ramieniem i zaprezentowałeś obficie swoje śnieżnobiałe uzębienie.
-Już się tak nie stresuj, Romeo. -poklepałeś go po pośladku roześmiany.
-Bicek, trzymaj łapy przy sobie z łaski swojej, bo mi dziewczynę wystraszysz. -zwrócił ci uwagę brunet, patrząc wymownie na pogrążoną w rozmowie z szatynką blondynkę.- Po za tym to ty masz Julię, nie ja.-puścił ci oczko.
Zaśmiałeś się na jego słowa i kontynuowałeś rozgrzewkę. Nim zauważyłeś a zasilałeś wyjściową szóstkę miejscowej drużyny, dokładając wszelkich starań, aby pokonać tak wielki zespół jaki stał przed tobą, a mianowicie Skrę Bełchatów. Wreszcie nadarzyła się okazja, aby wyrównać wszystkie porachunki, odegrać się za wszystkie dotychczasowe porażki i zagrać na ambicji podopiecznych Roberto Piazzy. 25 kwietnia 2019 roku. Ta data mogła zostać zapisana w historii radomskiej siatkówki jako coś niezwykłego, coś wyjątkowego i coś czego mogłeś dokonać wraz z tymi sympatycznymi, lecz ambitnymi chłopakami otaczającymi cię na boisku. Pragnąłeś zostawić swój wkład w historii tego klubu, więc zmotywowany rozpocząłeś mecz, lecz nie było kolorowo. Siatkarze drużyny przeciwnej doskonale prezentowali swoją markę na placu gry, sprawiając, że powoli traciłeś cierpliwość. Co jakiś czas spoglądałeś z bezradnością na swojego przyjaciela, który naprawdę przeżywał ten mecz i także pod całkiem innym względem niż sporą okazją do osiągnięcia historycznego wyniku. Fornal cholernie stresował się obecnością Dominiki na boisku i to sprawiało, że głową był gdzieś zupełnie indziej. Musiał do was wrócić. Potrzebowaliście go, a nie chłopaka z tremą przed tym jak zaprezentuje się przed swoją dziewczyną. Dlatego też podczas czasu zaczerpniętego przez waszego szkoleniowca podszedłeś do przyjmującego i złapałeś go za ramiona, potrząsając nim delikatnie i wypowiadając stanowczym głosem :
- Tytus, nie bądź pizda i pokaż kurwa swój talent na boisku! Ma na ciebie polecieć to kurwa graj a nie się ciaćkasz z tą piłeczką! Kobiety lubią jak facet ma pierdolniecie!
Fornal popatrzył na ciebie jedynie, kręcąc głową i odrzucając na krzesełko wilgotny, biały ręcznik podreptał z powrotem na boisko. Wzniosłeś nikle kąciki ust, bowiem widziałeś, czułeś, że go tą mową podrażniłeś, a wręcz rozdrażniłeś i zrobi wszystko by utrzeć ci nosa. Na tym właśnie polecała wasza przyjaźń. Zaciskałeś uradowany pięści, gdy twoje solidne z prawego skrzydła nie zostało podbite przez bełchatowian i prawie wyrównało wynik. Po chwili dominowaliście w pierwszym secie i po krótkiej Hubera pewnym krokiem zmieniałeś strony boiska, posyłając Julii szeroki uśmiech. Drugi set był cholernie męczącą walką, w której ani wy ani oni nie odpuszczaliście ani na sekundę. Dopiero potrójny blok przy piątej piłce setowej dał wam gwarancje zwycięstwa w tej partii. W trzeciej odsłonie spotkania goście stracili wszelkie chęci do walki. Raz po raz kończyłeś swoje akcje ze skrzydła, dając upust targającym tobą pozytywnym emocjom i z dumą spoglądałeś na Fornala, który hasał po boisku wypełniony tą energią, mocą, które zdążyłeś w nim już bardzo dobrze poznać i pokochać. Radosne iskierki w jego oczach oraz emocje jakie w nim buzowały było widać na wylot. Rozpędzony z drugiej linii przyjmujący wzbił się nad parkiet, a ty błagałeś w myślach, aby wytrzymał psychicznie. Odprowadzałeś go przesiąkniętymi błękitem tęczówkami i czułeś falę ciepła rozpływającą się po twoim ciele oraz każdy mięsień napinający się w zadziwiająco szybkim tempie. Zrobił to! Złapałeś się za głowę, patrząc na niego oniemiałym wzrokiem i podbiegłeś do bruneta, zamykając w silnym uścisku. Wrzeszczałeś wprost w jego twarz, a on chichotał jedynie głośno, nie zdając sobie jeszcze sprawy czego dokonał.
-Brawo dzieciaku! - wrzasnąłeś, mierząc mu swoją wielką dłonią i tak ułożone już w artystycznym nieładzie włosy.
-Dzięki, Michaś!- odparł rozbawiony. - Zrobiliśmy to panowie!- krzyknął wypełniony euforią, podrywając zespół do podskakiwania w kole.
Po kilkunastu minutach wspólnego świętowania z kolegami wydostałeś się z solidnego uścisku Wasilewskiego oraz Hubera, który poczuli nagłą potrzebę okazania ci swojej wdzięczności i czułości i przeskoczyłeś sprawnie bandę reklamową, stawiając stopy w obszarze trybuny VIP. Szatynka została chyba uświadomiona przez Dominikę o twojej obecności, bowiem pośpiesznie odwróciła twarz w twoim kierunku, a jeszcze chwilę spoczywała zwrócona do ciebie plecami i momentalnie dostrzegłeś radość malującą się na jej subtelnej twarzy pokrytej znikomą ilością makijażu. Posłany przez nią ciepły uśmiech rozczulił cię, a przede wszystkim twoje serce, a gdy zajrzałeś głęboko w jej ciemne migoczące niczym gwiazdy oczy zdałeś sobie sprawę, że chyba nie ma innej osoby, z którą chciałbyś świętować ten sukces. Dziewczyna oplotła dłońmi twoją szyję, przywierając do ciebie swoim drobnym ciałem, a ty pośpiesznie chwyciłeś ją pod udami, pozwalając jej opleść się nogami w pasie. Zaciągałeś się jej otumaniającą wonią, smakując dogłębnie jej słodkich ust, które miały posmak ulubionego napoju twojego przyjaciela.
-Kocham cię, Michaś i jestem z ciebie cholernie dumna.- wytarmosiła cię za policzki, a w jej oczach dostrzegłeś lśniące się łzy szczęścia.
-Tylko mi nie becz Julia.- zachichotałeś.- Nie jestem tym spierdalającm Romeo, tylko tym co zostaje. -dodałeś z humorem.
Skinęła jedynie głową, ocierając wierzchem dłoni samotną strugę spływająca po jej policzku i stanęła na schodku trybuny, muskając przelotnie twój policzek. Zwróciła na moment głowę w kierunku swojej można by rzec już przyjaciółki, a ty powędrowałeś za jej wzrokiem i mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem. Tomasz tonął w czułym uścisku blondynki, która wdrapała się na krzesełko, aby konkurować z nim na godnym poziomie. W ich spojrzeniu było coś co sprawiało, że nie miałeś żadnej wątpliwości, że twój przyjaciel wreszcie trafił na odpowiednią kobietę i tak oto można byłoby rzec, że twoja tragedia połączyła was wszystkich i umocniła więzi. Fornal wpił się zachłannie w usta swojej wybranki, a ty zaklaskałeś zaskoczony jego odwagą, której zazwyczaj na co dzień mu brakowało.
-A gdzie parasole, jakieś kurtyny czy czapki niewidki? - uniosłeś brew, żartując sobie z Tomasza.
-Nie mam powodu jej ukrywać.-wzruszył ramionami krakowianin.- Jest cudowna.-dodał, spoglądając przelotnie na blondynkę.
-Wasio jeszcze siedzi w szatni. Możesz pognać i uświadomić biedaka, że jesteście razem.
-Co?! Tomasz, ma dziewczynę?! Taką nie z kartonu?! -dotarł do ciebie zdumiony głos Wasilewskiego, który znajdował się za twoimi plecami.- Ja pierdolę, Fornal! To żeś mi teraz zaimponował!-pokiwał z uznaniem głową libero.
Zaniosłeś się niepohamowanym śmiechem wraz z wszelkimi zgromadzonymi na trybunach osobami, lecz twój dobry nastrój momentalnie prysł, kiedy zza pleców młodszego kolegi dostrzegłeś sylwetkę rodzicielki. Spoglądała na ciebie z wyraźnym żalem i nutką niedowierzania w oczach niemal takich samych jak twoje, lecz miałeś wrażenie, że chyba zaczęła dostrzegać swój błąd. Wymieniłeś z Julką wymowne spojrzenie i już miałeś pociągnąć ją w kierunku szatni, kiedy twoja matka zagrodziła ci drogę, rzucając ciche, błagalne :
-Michaś...
-Daj mi spokój.-warknąłeś i oplotłeś smukłymi palcami nadgarstek szatynki, ciągnąc ją za sobą. -Poprawka1 Daj nam!
____________________________________________
Hej, jak widzicie Miś sobie wszystko przypomniał, a Tomek już nie jest taki samotny. 😉
Moja wspólokatorka napisała super rozdział choć jak zwykle w to wątpi, dlatego wesprzyjcie ja w komentarzach. ❤️
Pozdrawiam
Paulka
Hejka Kochane! ^^
Ten rozdział podoba mi się mi więcej do połowy :D Od meczu do samego końca nie jest taki jakbym chciała, ale chyba z każdą minutą coraz bardziej się do niego przekonuje :P Kocham wracać wspomnieniami do tego wyżej opisanego meczu, bowiem byłam tam i na żywo doświadczyłam tych pięknych emocji, rozdarcia serca pomiędzy dwa kluby, ale ostatecznie byłam czarno-niebieska tego kwietniowego popołudnia ( chyba wiecie czemu #wieszocochodzi XD) Fajnie było móc oglądać radość chłopaków na żywo <3 Tęsknicie już za meczami na żywo czy przed tv? :D Całuję i do zobaczenia za jakiś czas, może w przyszły weekend ;*
PS: Pozdrawiamy Tomka za reklamę na livie XDDDD