"Mam nadzieję, że karma uderzy cię w twarz,
zanim ja to zrobię. "
Naciągnęłaś na głowę kaptur
bordowej bluzy i omiotłaś przelotnym wzrokiem otoczenie, oczekując aż w oczy
rzuci ci się coś charakterystycznego, co mogło należeć do niego. Nie pomyliłaś
się. Byłaś przekonana, że go tutaj znajdziesz. Na jednej z ławek spoczywał
starszy mężczyzna, na które widok oblewały cię zimne dreszcze, a serce wybijało
znacznie szybszy rytm i to nie z powodu radości na jego obecność, a strachu
jaki niejednokrotnie cię paraliżował na myśl o nim, lecz nie tym razem. Teraz
miało być inaczej. Potarłaś zziębnięte dłonie, mając w głowie słowa Fornala,
które rozbrzmiewały w niej jak mantra. „Tylko nie wpakuj się w żadne kłopoty.
Michał by mi tego nie wybaczył.”, ale ty nie potrafiłaś siedzieć bezczynnie i
wpatrywać się w maszynę czuwającą nad życiem twojego ukochanego. Musiałaś
wyrównać porachunki, choć może stawienie się w
radomskim parku w samotności tak późną porą było niebezpieczeństwem.
Nienawiść jaką pałałaś do tego człowieka przysłaniała ci trzeźwe myślenie.
Gardziłaś nim. Pragnęłaś by zapłacił za wszelkie krzywdy jakie ci wyrządził, a
ta ostatnia była przekroczeniem twojej granicy wytrzymałości. Miarka się
przebrała, a on musiał zdać sobie z tego sprawę.
-Nie miałeś prawa go tknąć?!
Słyszysz, kurwa?! Nie miałeś!-przystanęłaś naprzeciw mężczyzny, przeszywając go
przesiąkniętym zawiścią wzrokiem.
Kopnęłaś w szklaną, ciemną
butelkę wypełnioną zapewne do niedawna chmielowym trunkiem, aby dać ujście
emocjom jakie zawładnęły twoim drobnym ciałem, które sprawiało wrażenie
niewinnego. Zacisnęłaś dłonie w pięści, wbijając długie paznokcie we własną
skórę, co częściowo sprowadzało na ciebie ukojenie. Spoczywający przed tobą
osobnik zadarł głowę ku górze i prychnął pod nosem na twoje słowa, aby po
chwili roześmiać się w szydzący sposób i poderwać z ławki.
-Żartujesz sobie ze mnie?!
Myślałaś, że tak to się skończy nędzna kurewko?!-zbliżył się do ciebie
niebezpiecznie i spojrzał głęboko w oczy.
-Nie jestem ci nic winna, więc do
cholery wypierdalaj z mojego życia i ani się waż zbliżać do najbliższych mi
osób! Jesteś kurwa nienormalny!
-Jakaś jebana dziwka nie będzie
mi dyktować co mam robić.
-Załatwię cię tak, że się nie
pozbierasz.-wypowiedziałaś pewnie, spoglądając na niego z wyższością.
-Nie zrobisz tego.-odparł ostro,
przybierając na twarz cwany, przebiegły uśmiech i oplótł twój nadgarstek swoimi
palcami.- Mnie nie da się załatwić, złotko.
-Zniszczę cię tak jak ty
zniszczyłeś jego zdrowie.-wysyczałaś przez zaciśnięte zęby, wyrywając się z
jego uścisku.
Okręciłaś się na pięcie i
ruszyłaś w kierunku wyjścia z parku. Przymknęłaś powieki, pragnąc powstrzymać
cisnące ci się do oczu łzy. Nie mogłaś okazać teraz słabości. Musiałaś być
silna i zniszczyć tego gnoja raz na zawsze, aby nie mógł zagrozić już tobie ani
jemu. Nie mógł odebrać ci jedynej rzeczy jaka trzymała cię na tym świecie. Nie
pozwolisz mu odebrać ci Michała, który zmienił twoje życie i przerwał piekło
jakie dotknęło cię wystarczająco głęboko. Zatrzasnęłaś za sobą drzwi czarnej
Toyoty i spojrzałaś przelotnie na twarz bruneta, zapinając pas bezpieczeństwa.
-I jak?- skierował pytanie w
twoją stronę libero.
-Sprawiał wrażenie pewnego
siebie, ale wewnątrz pewnie trochę się przestraszył.-odparłaś, wzdychając
głośno.- Jedźmy już stąd.
-Jasne.-skinął głową libero.-
Herbata u mnie? Nie puszczę cię po takich przeżyciach samej do domu. –mruknął,
włączając się do ruchu drogowego.
Skinęłaś głową, przystając na
jego propozycję i wlepiłaś wzrok w obraz migoczący za szybą. Czy ty naprawdę
tak bardzo zawiniłaś? Zasłużyłaś sobie na całe to cierpienie swoim zachowaniem,
czynami? Łaknęłaś jedynie, aby twój kochany braciszek odzyskał w pełni zdrowie
i by chwilę kryzysu w jego niedługim życiu zostały na dobre zażegnane. Przecież
nie było w tym nic złego, że poświęcałaś się dla swojej rodziny. Dlaczego ten
cholerny facet tego nie rozumiał? Dlaczego cię nękał i nie pozawalał o sobie
zapomnieć? Czułaś się tak cholernie bezsilna wobec wszystkiego co cię
spotykało. Chciałaś tylko normalnie żyć, ułożyć sobie życie z Michałem i
wreszcie odetchnąć pełną piersią, spojrzeć na otaczający cię świat przez
kolorowe barwy. Tymczasem malował się on w czarno-białych barwach, a ty za nic
w świecie nie potrafiłaś ich nakryć żywszą, tętniącą energią barwą.
-Dziękuję ci, że ze mną tam
pojechałeś. Gdyby Tomek się dowiedział to…-pokręciłaś głową, odganiając od
ciebie scenariusz wściekłego widoku Fornala.
-Daj spokój.-potarł cię po
ramieniu Kacper.- Drobnostka. Byłem ci coś winny za tamto.-upił łyk parującego
naparu ze swojego kubka, zasiadając naprzeciw ciebie.
Posłałaś mu blady uśmiech i
zagłębiłaś się w luźną rozmowę, która pozwoliła ci choć odrobinę zapomnieć o
podłączonym do sprzętu medycznego brunecie, o byłym, toksycznym partnerze oraz
całej tej szopce jaką było twoje życie. Wasilewski, gdy się go lepiej poznało
był całkiem dobrym chłopakiem, przy którego towarzystwie nie dało się nie
zaśmiać. Dbał o stężenie humoru w swoim towarzystwie nie mniej jak o
perfekcyjne przyjęcie podczas meczu. Naprawdę miło spędzało ci się czas w jego
obecności, ale postanowiłaś się już zbierać, aby w pełni odpocząć przed
kolejnym dniem jaki zamierzałaś spędzić w szpitalu.
"Pomimo zmęczenia nie śpimy
Pomimo bólu nie płaczemy
Pomimo pytań nie pytamy
Pomimo tego że żyjemy to tylko istniejemy"
***
Przyjmujący przystanął obok
ciebie i powędrował za twoim wzrokiem, który utkwiony był w sylwetce
pogrążonego we śnie siatkarza okrytego śnieżnobiałą kołdra. Westchnął głośno i
przyciągnął cię lekko do siebie, pocierając pokrzepiająco twoje ramie.
Podziękowałaś mu za ten gest nikłym uśmiechem i przymknęłaś powieki, wspierając
swoje czoło o jego ramie. Potrzebowałaś chwili odpoczynku od widoku Michała, bo
zbyt długie wpatrywanie się w niego wpędzało cię w poczucie winy. Choć nie
miałaś prawa go mieć, bowiem nie przewidziałaś, że twój były partner posunie
się do spowodowania takiej tragedii. Zdawał sobie sprawę, że atakujący jest dla
ciebie niczym tlen i miał czelność to wykorzystać. Uderzył w twój czuły punkt,
sprawiając, że roztrzaskałaś się psychicznie na kawałeczki niczym upuszczony na
podłogę kubek, lecz pośpiesznie zebrałaś się z podłoża i powoli odzyskiwałaś
siły. Przecież musiałaś być dzielna i przekazywać swoją energię Filipowi, aby
pewnego dnia poderwał się z tego cholernego łóżka i opuścił to przeklęte
miejsce.
-Jesteś jakaś
nieobecna.-stwierdził towarzyszący ci chłopak.
-Może i tak.-mruknęłaś pod nosem,
lokując spojrzenie ponownie w postaci ukochanego.-Mam plan. Dzisiaj zawalczę o
przyszłość moją i Miśka. Jestem mu to winna po tym wszystkim.
-O czym ty mówisz?- Tomek popatrzył na ciebie skonsternowany.
-Pojedziesz dziś ze mną na
policję. Wszystko ci opowiem po drodze.
Tytus skinął jedynie głową na
twoje słowa i odprowadził cię wzrokiem, gdy po zgodzie lekarki prowadzącej
Michała wtargnęłaś do Sali. Nakryłaś jego bladą dłoń swoją i splotłaś wasze
palce ze sobą, podziwiając jak idealnie się ze sobą łączą. Brakowało ci waszych
wspólnych spacerów po mieście. Szczególnie w pamięci zapadł ci moment, kiedy
siatkarz zaciągnął cię do jego ulubionej lodziarni, aby uchronić was przed
deszczem. To był jeden z tych świetlistych dni jakie przeżyliście razem.
Mimowolnie kąciki twoich ust zawędrowały na wyżyny, a spojrzenie ciemnych
tęczówek omiotło jego twarz. Tak przystojną i niewinną zarazem. Dłonią
pogładziłaś jego policzek, czując pod opuszkami palców miękkość jego skóry.
-Wykaraskasz się z tego. Wierzę w
to.-powiedziałaś pewnie. –Chłopaki za tobą tęsknią. Dotąd nie miałam pojęcia,
że masz z nimi aż tak dobry kontakt.-westchnęłaś głośno.- Liczą na ciebie, na
to, że wreszcie utrzecie nosa innym drużynom i ja jestem przekonana, że to
zrobicie jak tylko wrócisz, bo to zrobisz, kotku. Nie poddasz się. Podniesiesz
i rozegrasz dobry sezon, a może nawet swój najlepszy. Kto wie.
Czułaś, że gdzieś tam w głębi cię
słyszy, że twoja słowa nie idą na marne, że dotykają go i motywują. Zawsze
lubił, gdy ktoś go podjudzał, zadzierał z nim, aby później udowodnić mu, że
potrafi. Uwielbiał pokazywać, że góruję. Sama niejednokrotnie byłaś tą osobą,
która tego doświadczyła podczas waszych kłótni czy życia codziennego. Tęskniłaś
za jego cwaniactwem, za drwinami z twojego przeżywania drobnostek, za żartami
jakie czynił sobie z Tomka czy innych bliskich osób. Brakowało ci go i teraz
żałowałaś, że zabrałaś wam czas, który mogliście spędzić razem. Musnęłaś
przelotnie jego policzek i wyszłaś z pomieszczenia, posyłając wymowne
spojrzenie Fornalowi. Po drodze na komisariat przeanalizowałaś z nim swoje
zamiary, wszelkie działania jakie podjęłaś lub zamierzałaś podjąć i wywracałaś
oczami na jego pretensje, które skierował w twoją stronę choćby za nie
uprzedzenie go o spotkaniu się z twoim byłym mężem. Podziękowałaś mu nikłym
uśmiechem, gdy przytrzymał ci drzwi wejściowe do sporych rozmiarów budynku i
skierowałaś się w stronę czegoś rodzaju rejestracji.
-Słucham. W czym mogę
pomóc?-zwróciła się do ciebie dość wysoka blondynka.
-Dzień dobry. Ja chciałam zgłosić
umyślne spowodowanie wypadku samochodowego…
Hej:) znowu nam się udało, raczej Fornalove być punktualnie. 🙂 Rozdział wyszedł jej naprawdę znakomicie. 💓 W dalszym ciągu mogliście poznać trochę Julkę, i poczytać jej perspektywę 🙂
Jak skończą się jej pomysły, niebawem się przekonacie 🙂
POZDRAWIAM!!!
Paulka
Hejka! ^^
Uhh, zdążyłam :D Przyjemnie mi się pisało ten rozdział , choć jednym z łatwych on nie jest ;) Julka przekonała się do Kacpra i w pełni jak widać mu wybaczyła wcześniejsze zachowania, a Tomek ją wspiera na komisariacie. Co wykombinowała? Czy to jej nie zaszkodzi? Zobaczymy! Ogólnie podoba mi się to wyżej co udało mi się napisać, ale czekam na Wasze opinię ;3 Niech ten rozdział będzie deserem po srebrze chłopaków i tym pięknym sezonie reprezentacyjnym dla nas <3 Całuję i do zobaczenia za jakiś tydzień ;*