sobota, 18 kwietnia 2020

Trzydzieści dwa



"Chciałbym spędzać z tobą wakacje i urodziny, okresy pracowite i leniwe weekendy.
Chciałbym mieć odciski palców pomazanych masłem na moim biurku. Chciałbym mieć niezrozumiałe dla innych żarty, i kłótnie, i wszystko inne. Chciałbym spędzić z tobą całe życie."





- Michał zaczekaj. - usłyszałeś za sobą głos rodzicielki.  Byłeś na nią wściekły, choć z drugiej strony, była twoją mamą. Zawsze wspierała cię w trudnych chwilach, zawsze mogłeś jej się wygadać i zawsze cię rozumiała. Nie potrafiłeś tak po prostu zostawić jej samej  na hali. Odwróciłeś się powoli i smutno na nią spojrzałeś. 
- Dobrze.   - westchnąłeś. Twoja matka popatrzyła na stojącą za tobą Julię - Ona zostaje. - dodałeś chwytając ją mocniej za rękę. 


- Synu, ja rozumiem, że się zafascynowałeś, każdy w życiu ma momenty słabości... - zmarszczyłeś  brwi nie wiedząc do czego dąży, ale nie chciałeś jej przerywać. - Ale czy warto zostawiać prawdziwą miłość dla przelotnego romansu?   
- Słucham?! - krzyknąłeś wytrzeszczając oczy, byłeś w totalnym szoku. A myślałeś, że w końcu coś zrozumiała.... 
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że zamienisz Izabelę, kobietę z klasą na kogoś takiego? Iza cię szczerze kocha, a ona pewnie tylko.... 
- Ona ma imię Julia, mamo! - warknąłeś. - I czy ci się to podoba czy nie,  kocham ją jak nikogo innego. Chcę iść z nią przez życie i pogódź się z też z tym, że to ona zostanie kiedyś matką twoich wnuków. Jeśli tego nie zaakceptujesz nie mów do mnie synu! - wykrzyczałeś wściekły i ruszyłeś w stronę wyjścia z hali, zostawiając tam osłupiałą matkę.  Zaciągnąłeś się chłodnawym powietrzem i usiadłeś na ławce, byłeś zły. Jak druga najważniejsza kobieta w twoim życiu mogła tak traktować twoją ukochaną, twój skarb? Nie pojmowałeś tego. 
- Michaś. - poczułeś ciepłą dłoń na ramieniu. Przygarnąłeś mocniej do siebie Julkę wtulając się w jej włosy. Jej dotyk działał na ciebie kojąco.
- Nikt cię nie będzie obrażał mała. - musnąłeś wargami jej czoło.
-  Kochanie, ale to twoja mama... - szepnęła cicho. 
- Bez znaczenia, musi w końcu zrozumieć, że jesteś dla mnie najważniejsza. Im szybciej to zaakceptuje tym lepiej dla niej. - mruknąłeś już znacznie spokojniejszym tonem. Szatynka położyła ci  głowę na ramieniu i splotła wasze dłonie. 
- Misio mój obrońca.... - uśmiechnęła się pod nosem. - Ale  akurat w tym przypadku wolałabym, byście się nie kłócili z mojej winy.  Rodzice są ważni. 
- Wiem, ale powinni też nas wspierać w każdym momencie. Mam nadzieję,  że ona w końcu zobaczy, dzięki komu jestem tak bardzo szczęśliwy. - spojrzałeś na swoją dziewczynę z czułością. W odpowiedzi dostałeś całusa w policzek. 
- Zamiast się migdalić na ławce, może dołączycie? - spojrzałeś na rozbawionego Fornala. 
- A co kurwa zazdrościsz?  - prychnąłeś i podniosłeś się z ławki, podchodząc wraz z Julką do  niego i Dominiki. 
- Nie mam czego, bo mam swój skarb. - przyjmując zerknął w stronę blondynki - To co idziemy do mnie? Mam dobre procentowe zaopatrzenie. 
- Może być. - wzruszyłeś ramionami -  Ale wiesz co Tytus, jedno musisz przyznać. - Tomek spojrzał na ciebie pytająco - Mamy zajebiste dziewczyny.
-  To prawda. - Fornal objął ramieniem swoją kobietę, która się delikatnie zarumieniła. Musisz przyznać, że w tym momencie nawet cieszysz się, że miałeś ten cholerny wypadek. Gdyby nie to, twój przyjaciel nie poznałby tak wyjątkowej dziewczyny, która mimo wszystko go chce. 
- W sumie.... U mnie to było oczywiste. Ale u ciebie Tomuś... - twój przyjaciel tylko wywrócił oczami. To  ci się nigdy nie znudzi. Zawsze będziesz lubił sobie z niego żartować, choć wiesz że on to prawdziwy przyjaciel. Czuwał przy tobie, gdy ty walczyłeś o życie, pomagał ci gdy ty ledwo co chodziłeś i nawet opiekował się twoją ukochaną, gdy ty nie mogłeś. Naprawdę się cieszyłeś, że ten wariat stanął na twojej drodze. 



.***



Stałeś przed jedną ze sklepowych witryn, czekając  niecierpliwie na szatynkę.  Skłamałbyś gdybyś powiedział, że się nie denerwujesz. To dziś miało się wszystko zakończyć, to dziś Julka miała być już tylko twoja uwalniając się wreszcie od dawnego piekła. Włożyłeś dłonie do kieszeni kurtki i zacząłeś z nudów przyglądać się sklepowym wystawom. Zatrzymałeś się na chwilę przy sklepie jubilerskim. Zmarszczyłeś brwi skupiając wzrok na jednym z pierścionków z delikatnym białym diamentem.
- A ty co? Pozazdrościłeś Reto i się oświadczasz?  - Drugi od lewej. Idealny dla Julii. - Każdego dnia zaskakujesz mnie coraz bardziej,
co ta dziewczyna z tobą robi?
- Miał być twój... - szepnąłeś pod nosem.  Dotknąłeś dłonią szyby i  uśmiechnąłeś  się do siebie   - I będzie. 
Nie zastanawiając się ani chwili dłużej wszedłeś do sierotka. Podszedłeś do pani ekspedientki i poprosiłeś o upatrzony  pierścionek, oczami wyobraźni już widziałeś jak szatynka wypowiada to upragnione przez ciebie tak, a ten złoty krążek z diamentem dumnie lśni na jej smukłym palcu. Tyle już razem przeszliście, dlaczego miałbyś się jej nie oświadczyć, skoro wiesz że tylko ona i nikt więcej.  Zapłaciłeś i szybko wyszedłeś na zewnątrz, gdyż szatynka miała się tu zjawić lada moment. Otworzyłeś czerwone pudełeczko i rozmarzonym wzorkiem  patrzyłeś na jego zawartość. 
- Michał? - usłyszałeś za sobą. Raptownie się odwróciłeś chowając pierścionek do kieszeni.  - Co tam robiłeś? - szatynka zmrużyła oczy, a ty szukałeś jakiejś wymówki w głowie.
- Yyy....  - podrapałeś się po głowie - Dobra  nie będę ściemniał, Tomek zamówił łańcuszek dla Dominiki i prosił bym przy okazji zapytał czy jest gotowy. Nie mów jej nic, ok? - uśmiechnąłeś się  muskając jej policzek.
- Nie ma sprawy, z grawerem? - skinąłeś głową, zastanawiając się jak to wszystko odkręcisz. - Nie spodziewałam się po nim takiego romantyzmu. - parsknęła śmiechem.
- Zostawmy Tomka i jego prezenty. Ja tu czekam na ważne informację. - przypomniałeś jej świdrując ją wzrokiem. Szatynka zrobiła poważną minę  i westchnęła cicho
- Nie będziemy o tym mówić na ulicy. - chwyciła cię za rękę i pociągnęła  w stronę samochodu.  Nie spodziewałeś się takiego zachowania, czyżby jednak nie doszło do rozwodu i ten okropny facet dalej będzie się gdzieś plątał po jej życiu. No dobra może i siedzi w więzieniu, choć nie miałeś pojęcia za co. Nie zmienia to faktu, że nadal jest jej  mężem, a przecież to ty marzyłeś, by została twoją żoną. Popatrzyłeś na nią zmartwiony i odpaliłeś silnik auta.  Jechałeś coraz szybciej, chciałeś znaleźć się już w mieszkaniu i poznać prawdę. Nienawidziłeś takiej niepewności, zatrzymałeś się pod twoim blokiem i szybkim krokiem wszedłeś na górę wraz z dziewczyną.
- Powiesz mi wreszcie? - spytałeś gdy Julia odwiesiła swój płaszcz. Lustrowałeś ją błękitnymi tęczówkami, a ona tylko przegryzła wargę.
- To już koniec! Nic mnie z nim nie łączy nawet na papierze.  - widząc twoją minę cicho się zaśmiała i podeszła bliżej ciebie - Jestem twoja. - szepnęła muskając twoje usta, przywarłeś do niej jeszcze mocniej, całowałeś ją coraz bardziej zachłannie, traciłeś oddech  i miąłeś jej szarą marynarkę.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę. - sapnąłeś łapiąc łapczywie powietrze. Patrzyłeś na nią z czułością  w oczach, była taka szczęśliwa.
- Jestem w końcu wolna. - uśmiechnęła się do ciebie
- Musimy otworzyć szampana. - zaśmiałeś się nie wypuszczając jej z ramion.
- Idę po kieliszki! - wplątała z się z twojego objęcia i poszła w stronę kuchni. Ty za to wyciągnąłeś szampana i z hukiem go otworzyłeś rozlewając go do przygotowanych kieliszków.  - Jest pyszny. - oblizała wargi
- Kusisz Julio. - odstawiłeś swojego szampana na stolik. Podszedłeś do niej i objąłeś od tyłu, przytulając się do jej pleców.  -  Powiedz mi.... - odgarnąłeś  ciemne kosmyki jej włosów i zacząłeś scałowywać z jej szyi cudowny smak jej ciała.  - Chciałabyś być znowu zajęta? Tylko... Przez bardziej odpowiedniego faceta?  - spytałeś, trochę bałeś się jej odpowiedzi, ale musiałeś to wiedzieć.
-  Nie potrzebuję żadnych papierków Michaś. - odwróciła  się w twoją stronę i pogładziła twój policzek - Kocham cię i bez tego. - zmierzwiła ci włosy. Byłeś trochę rozczarowany tą odpowiedzią, ale nie mogłeś też na razie od niej wymagać za dużo. Z drugiej strony czujesz, że gdy zadasz jej to ważne pytanie, nie będzie potrafiła ci odmówić.
- Wiem skarbie. - zanurzyłeś się w jej miękkie usta. Wjechałeś dłonią pod jej  biała koszulę pieszcząc jej aksamitną skórę. - Chyba musimy uczcić twój sukces.  - uśmiechnąłeś się zawadiacko zrzucając na puchaty dywan jej marynarkę. Czułeś pod swoją koszulką jej chłodne dłonie, które wywoływały na twojej skórze przyjemne dreszcze. Kochałeś jak cię dotykała, tylko ona potrafiła samym muśnięciem dłoni wywołać w tobie nieopisane odczucia, każda część twojego ciała chciała być jeszcze bliżej niej, twoje usta chciały tylko jej kosztować, twoje dłonie chciały się rozkoszować możliwością dotykania jej gładkiego ciała.  Wiedziałeś, że to nie jest jedynie fizyczne przyciąganie, pożądałeś nie tylko jej ciała, ale i duszy, chciałeś się zatracać w waszej wspólnej niezniszczalnej miłości. Wiesz, że tylko z Julią były możliwe, takie doznania. Po prostu ją kochałeś do szaleństwa Michale.

***

Obudził cię wpadające przez okno promienie słoneczne. Przejechałeś dłonią po śnieżnobiałej pościeli szukając nagiego ciała szatynki, jednak pod palcami wyczułeś tylko chłodny materiał. Otworzyłeś niechętnie oczy i  usiadłeś na łóżku rozglądając się dookoła. Uśmiechnąłeś  się pod nosem, gdy zza uchylonych drzwi słyszałeś wesoły śpiew Julii, która zapewne krzątała się po kuchni.  Każdego dnia  przekonywałeś się coraz bardziej, że już zawsze chciałbyś mieć takie poranki.  Poranki, w których ona gdzieś biega w pośpiechu po mieszkaniu, śpiewa w kuchni lub śpi słodko wtulona w twoje ramiona. Chciałeś spędzić z nią swoje życie.  Poderwałeś się  z miejsca  i sięgnąłeś po szare dresy zarzucone na krześle, wsunąłeś je szybko na nogi, po czym stanąłeś przed komodą, zaglądając do ostatniej szuflady. Odwróciłeś się jeszcze w stronę drzwi, zerkając czy aby na pewno nie ma gdzieś w pobliżu twojej ukochanej. Spod sterty ubrań wyciągnąłeś małe czerwone pudełeczko. Usiadłeś na łóżku i z  rozmarzeniem w błękitnych tęczówkach zacząłeś się przyglądać jego zawartości.
- Obyś powiedziała tak.  - szepnąłeś do siebie cicho. Musisz przyznać, że powoli zaczynałeś się stresować. Co jeśli ci odmówi? Przecież może tak się stać.... Co jeśli stwierdzi, że to jednak nie to?  Z drugiej strony, przecież cię kocha. Razem przeszliście już tyle, że to wszystko wzmocniło wasze uczucie, nie wiesz więc czemu miałeś  w sobie jakiś dziwny lęk, że coś nie wyjdzie, albo ty jakoś zawalisz ten ważny dla was moment, Przeczesałeś dłonią włosy wpatrując się w  mieniący się od promieni słonecznych diament. Zamknąłeś nagle pudełko, słysząc dzwonek do drzwi i niczym spłoszone zwierze wrzuciłeś pierścionek na swoje miejsce. Wyszedłeś powoli w stronę korytarza zobaczyć, kto was  zaszczycił swoją obecnością. Zatrzymałeś się nagle słysząc znajomy głos przyjmującego.
- Powiedziałaś mu już ?  - Tomek patrzył wyczekująco na twoją dziewczynę. -Miałaś to wczoraj zrobić.
- Tomek, myślisz, że to takie proste? -  westchnęła przeczesując włosy. Dobrze wiesz, że jak się dowie nie będzie chciał mnie znać. A teraz jest nam tak cudownie...  - zmarszczyłeś brwi, nie wiele rozumiejąc z tej wymiany zdań. Przecież nie mogła cię znowu okłamywać.
- Ale nie możesz znowu kłamać. Julka do cholery, on ma prawo wiedzieć, że... - Tomek nagle ściszył głos dostrzegając cię w progu
- O czym mam prawo wiedzieć? Hm? - założyłeś dłonie na piersi i wpatrywałeś się wyczekująco w ową dwójkę.

_________


Hej! Przepraszam, że troszkę mi się zeszło.  Ale już jest ciąg dalszy losów   Miśka i Julki u których  miłość wciąż trwa,  a Michaś planuje wielkie rzeczy. :D   Jak myślicie czego się dowie przez nieuwagę Tomka?  Chcąc Wam  jakoś wynagrodzić czas oczekiwania, rozdział troszkę dłuższy. :)

Pozdrawiam !!!
Paulka 
 Ps. Zapraszam do Tomka i Tośki oraz Kuby i Gabi.


 Hejka Kochane! ^^ Jak zawsze u Miśka i Julki drama timeee, ale zdradzę Wam, że niebawem się to skończy, bo zbliżamy się ku końcowi losów owej dwójki Paula się spisała i oto mamy kolejny świetny rozdział Sama jeszcze nie wiem co wygłowie na kolejny odcinek, ale jakoś to będzie Całuję i do zobaczenia za tydzień!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Trzydzieści dziewięć

"Gdyby chociaż muzyka  potrafiła zagłuszyć myśli o Tobie." Wlałeś w gardło gorzką ciecz i uśmiechnąłeś się cwanie pod nosem, podry...